Translate

piątek, 26 lipca 2013

Piątek.
Na początek dnia, skok na głęboką wodę. Zamiast Formy Ojca, było noszenie węgla, tak, tak, to się jeszcze zdarza w XXI wieku, szczególnie kiedy mieszka się w starej kamienicy i chce się mieć ciepło w zimę. Więc był to mocny trening siłowy ale później znalazłem trochę sił na początek Formy Ojca, pozycję "góry", Tan Pin i Długą Formę. Dzień bez miecza, rzadko, ale czasem się zdarza. na koniec chwila w medytacji.
Po południu zajęcia w parku, Forma Ojca i początek Formy Matki. następnie wykonaliśmy osiem ćwiczeń Tao Yin z obozu, a na koniec początek Długiej Formy. Jeśli początek formy nie zostanie dobrze opanowany, to reszta będzie kiepskiej jakości, zawsze dużo uwagi należy poświęcić na same początki. Bez względu na to, jaką formę, czy jakie ćwiczenia byśmy nie wykonywali.
Będę co jakiś czas wracał do obozu w Tucznie, ponieważ, jest to dla nas najważniejsze tego typu spotkanie w ciągu roku. Nie dość, że ćwiczymy bez przerwy prawie dwa tygodnie, to jeszcze liczba ćwiczących w jednym miejscu na raz, jest najwyższa. Daje to, najlepszą możliwość do pracy z partnerem, i to za każdym razem innym. Staram się zawsze tę okazję wykorzystywać, chociaż tendencja jest taka, że większość ćwiczących ma swoje ulubione miejsce ćwiczenia w grupie, i trudno to zmienić, więc dookoła są ci sami ludzie, nie należy się bać ćwiczyć z kimś kogo się nie zna, można się mile zaskoczyć.
W wolnym czasie uprawialiśmy wodne szaleństwa.
Wodne szaleństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz