Translate

wtorek, 9 lipca 2013

Z obozu Tai Chi w Tucznie.

Wtorek.
Dziewiąty dzień naszego letniego obozu, brzmi trochę tak, jak byśmy mieli też jakiś zimowy obóz, na szczęście nie mamy. Powoli zaczyna się wkradać zmęczenie, przy najmniej ja już je odczuwam. Chociaż cały rok ćwiczę w podobnym rytmie, to jednak nakłada się wiele innych czynników powodujących większy wysiłek. Przede wszystkim, jest to ćwiczenie na naturalnej łące, a więc różne nierówności, trochę z górki i trochę pod górkę. Ćwiczenie na powietrzu, przy każdej pogodzie, czy to słońce, czy to deszcz. Na szczęście w tym roku podało tylko troszkę, ale za to słońce nieźle praży. Spanie w namiotach też ma swoje znaczenie, jak i kompanie w jeziorze, czy chodzenie do Tuczna po zakupy, na szczęście mam rower.
Ćwiczenia poranne, to jak co dzień Forma Ojca, dziś tylko dwa powtórzenia Długiej Formy i ćwiczenie wielokrotnie tego samego fragmentu, który był ćwiczony wczoraj i przed wczoraj. Wiele wyjaśnień dotyczących pracy z formami Tai Chi. W ćwiczeniach z partnerem, na początek praca w aplikacjach odparcia i Tui Shou. Zajęcia jak zawsze trwały około 2,5 godziny.
Po południu zajęcia podobne do poprzednich, jednak nie brałem w nich udziału, dobiłem tylko na konsultacje mieczowe. Stanie w pozycji z mieczem w dłoni nie jest prostym zadaniem, na szczęście jest nas tylko 12 i poprawianie szybko idzie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz