Translate

piątek, 6 września 2024

"Krótka" historia Cypla.

 Cypel, cypelek, pole biwakowe, nad jeziorem Tuczno, popularnie nazywane też młyńskim. Pierwszym, znanym mi właścicielem Cypla, był śp. pan Panceleusz, dziadek mojego szkolnego kolegi Karola. To łąka pana Panceleusza , na której pasły się krowy. Podobno, kiedyś wypasano tutaj owce, a cały teren był ogrodzony. Pozostały fragmenty siatki i druty powrastane w drzewa. Do roku 1989, nikt z zewnątrz nie słyszał specjalnie o Cyplu. Dość odludne miejsce z trudnym dojazdem, krowami, gzami, komarami itd. itp. Od tego roku, Cypel został rozsławiony, odbył się pierwszy obóz Tai Chi, na którym było 200 osób. Wszystkie łąki i okoliczne laski pełne namiotów i ćwiczących w każdym miejscu. W tym też roku, pan Pancelusz zapomniał, że skończyła mu się dzierżawa i Cypel stracił, krowy nadal się pasły na łąkach za Cyplem, dzięki temu, co rano mieliśmy świeże mleko. Dzierżawę przejął Artur i od tamtej pory zaczęły się kłopoty. Cypel z łąki, stał się polem biwakowym. Dużo ludzi, dużo śmieci, no kibelki. Problemy z przejazdem przez las, czy z nieproszonymi gośćmi. Po około dziesięciu latach, Artur zrezygnował, a dzierżawę przejął Leszek. Trochę się uspokoiło, zawsze można było liczyć na Leszka ale w końcu też zrezygnował, cena poszła w górę, a pracy jak zawsze dużo. Kolejnym administratorem był Grzegorz. Starał się jak mógł, dużo zrobił. Jednakże po dwóch latach stwierdził, że gra nie warta jest świeczki, a ludzie to świnie. W roku 2020, wydzierżawilem Cypel i staram się aby było tutaj naturalnie i czysto. Razem z kolegą zrobiłem zadaszenie nad ogniskiem, śmieci w sezonie są wywożone, kibelki w miarę potrzeby opróżniane, Cypel się zmienia, brzeg trochę zarasta, z rzeczki zrobił się strumyczek. Podobno jestem złym gospodarzem. 




poniedziałek, 2 września 2024

Kaszuby 2024.

 Przed tygodniem, wróciłem z długiego pobytu na Kaszubach. W tym roku, było odwrotnie. Pierwszy weekend, to spotkanie poświęcone szermierce chińskiej. Prowadził je, jak poprzednio Scott Rodell. Dwóch panów z Estonii, troje Amerykanów, jeden Australijczyk mieszkający w Europie, jeden Anglik i troje Polaków. Dzień był podzielony na trzy części treningowe. Rano wolne sparingi mieczem chińskim, lekko, nie mieliśmy pełnego zestawu protektorów, druga część , to pchające dłonie, trzecia, to aplikacje. Dwa intensywne dni, było super. 

Od poniedziałku do soboty, tydzień z Kendo. Zajęcia prowadził sensei Andrzej Kustosz. Jak zawsze, bardzo byłem zadowolony, z kompanii, z treningów, pogody. Ćwiczymy dwa razy dziennie, tradycyjne Kendo, dużo kata i waza ale też i gigeiko, walka treningowa. Sensei zaszczycił nas wspólną praktyką, w jego wieku, to niesamowite , a dla nas, bardzo cenne doświadczenie. Będzie co robić przez cały rok.