Cypel, cypelek, pole biwakowe, nad jeziorem Tuczno, popularnie nazywane też młyńskim. Pierwszym, znanym mi właścicielem Cypla, był śp. pan Panceleusz, dziadek mojego szkolnego kolegi Karola. To łąka pana Panceleusza , na której pasły się krowy. Podobno, kiedyś wypasano tutaj owce, a cały teren był ogrodzony. Pozostały fragmenty siatki i druty powrastane w drzewa. Do roku 1989, nikt z zewnątrz nie słyszał specjalnie o Cyplu. Dość odludne miejsce z trudnym dojazdem, krowami, gzami, komarami itd. itp. Od tego roku, Cypel został rozsławiony, odbył się pierwszy obóz Tai Chi, na którym było 200 osób. Wszystkie łąki i okoliczne laski pełne namiotów i ćwiczących w każdym miejscu. W tym też roku, pan Pancelusz zapomniał, że skończyła mu się dzierżawa i Cypel stracił, krowy nadal się pasły na łąkach za Cyplem, dzięki temu, co rano mieliśmy świeże mleko. Dzierżawę przejął Artur i od tamtej pory zaczęły się kłopoty. Cypel z łąki, stał się polem biwakowym. Dużo ludzi, dużo śmieci, no kibelki. Problemy z przejazdem przez las, czy z nieproszonymi gośćmi. Po około dziesięciu latach, Artur zrezygnował, a dzierżawę przejął Leszek. Trochę się uspokoiło, zawsze można było liczyć na Leszka ale w końcu też zrezygnował, cena poszła w górę, a pracy jak zawsze dużo. Kolejnym administratorem był Grzegorz. Starał się jak mógł, dużo zrobił. Jednakże po dwóch latach stwierdził, że gra nie warta jest świeczki, a ludzie to świnie. W roku 2020, wydzierżawilem Cypel i staram się aby było tutaj naturalnie i czysto. Razem z kolegą zrobiłem zadaszenie nad ogniskiem, śmieci w sezonie są wywożone, kibelki w miarę potrzeby opróżniane, Cypel się zmienia, brzeg trochę zarasta, z rzeczki zrobił się strumyczek. Podobno jestem złym gospodarzem.
Translate
piątek, 6 września 2024
poniedziałek, 2 września 2024
Kaszuby 2024.
Przed tygodniem, wróciłem z długiego pobytu na Kaszubach. W tym roku, było odwrotnie. Pierwszy weekend, to spotkanie poświęcone szermierce chińskiej. Prowadził je, jak poprzednio Scott Rodell. Dwóch panów z Estonii, troje Amerykanów, jeden Australijczyk mieszkający w Europie, jeden Anglik i troje Polaków. Dzień był podzielony na trzy części treningowe. Rano wolne sparingi mieczem chińskim, lekko, nie mieliśmy pełnego zestawu protektorów, druga część , to pchające dłonie, trzecia, to aplikacje. Dwa intensywne dni, było super.
Od poniedziałku do soboty, tydzień z Kendo. Zajęcia prowadził sensei Andrzej Kustosz. Jak zawsze, bardzo byłem zadowolony, z kompanii, z treningów, pogody. Ćwiczymy dwa razy dziennie, tradycyjne Kendo, dużo kata i waza ale też i gigeiko, walka treningowa. Sensei zaszczycił nas wspólną praktyką, w jego wieku, to niesamowite , a dla nas, bardzo cenne doświadczenie. Będzie co robić przez cały rok.