Translate

wtorek, 27 sierpnia 2013

Kendo w Szymbarku.

Wczoraj wróciłem z Pragi, a dziś już pakowałem się na kolejny wyjazd, tym razem związany z Kendo. Ten obóz odbywał się od 19 do 24 sierpnia.
Poniedziałek.
Rano, krótki trening w domu. Forma Ojca na początek dnia i Ziemia. Po południu wyjazd na obóz Kendo do Szymbarku. Po przyjeździe na miejsce i rozpakowaniu, krótki trening wieczorny. Pierwszy dzień zaliczony.
Nasze lokum.

Wtorek.
Pobudka o godzinie 6:00! Po umyciu się, poranny rozruch, na szczęście padało, więc zostaliśmy na sali aby pobiegać i ogólnie się rozruszać. Trwało to pół godziny, później śniadanie i znalazłem trochę czasu na poćwiczenie Tai Chi, zrobiłem Długą Formę oraz kilka ćwiczeń z Formy Ojca. Pierwszy trening dzisiejszego dnia nie był zbyt długi i nie był bardzo wyczerpujący. Bardzo dużo wyjaśnień Sensei Kustosza, wszystko dotyczyło podstaw, kroków, oddychania, trzymania pozycji. Pracowaliśmy tylko z Bokkenem. Trwał około 2,5 godziny. Po południu, drugi trening, ponownie rozpoczyna się od rozgrzewki, ćwiczenia podstaw, tym razem w ręku trzymaliśmy Shinai. Dużo chodzenia i ćwiczeń z partnerem. Na koniec atrakcja dnia zakładanie Bogu, była niezła zabawa i trwało to długo, a że siedzi się w pozycji do medytacji na piętach i jeszcze na parkiecie, to nie było to bardzo przyjemne. Ten trening trochę się przeciągnął i trwał około 3,5 godziny. Dzień zakończył się wieczorem poznawczym, jako że grupa jest mała, skończyliśmy o 23:00. Najważniejsze to się wyspać!
Zakładanie Bogu.
W akcji.



Środa.
Trzeci dzień obozu Kendo, pobudka o 6:00 i biegniemy na rozruch. Dziś nie było tak łatwo, zakwasy, coś o czym myślałem, że przeminęło z wiatrem, ale niestety, powróciły. Po śniadaniu coś z Tai Chi, czyli Długa Forma i kilka ćwiczeń z Formy Ojca. Pierwszy trening dziś to było Bok-to i dużo technicznych rzeczy, trwał 2,5 godziny. Po obiedzie mała wycieczka na szczyt Stężycy, najwyższy w okolicy i zakończony wieżą widokową. 



Trening popołudniowy, dużo ruchu na początek, zazwyczaj gramy w koszykówkę. Ten trening jest z Shinai i od razu zakładamy Bogu, na początek bez Men, czyli ochrony głowy. Praca z partnerem na dość ostro, cięcia na bok i nadgarstek. Po założeniu Men, dochodzą cięcia na głowę i pchnięcia w krtań. Zabawa się skończyła. Na zakończenie Jigeiko, czyli sparingi. Praktycznie każdy zdążył sparować z każdym, zmiana co dwie minuty. Nawet z Sensei Kustoszem mi się trafiło, to znaczy on trafiał. Po treningu okazało się jak dużą siłę ma adrenalina i na ile pomaga w nie odczuwaniu efektów następujących po. Czyli, wszelkiego typu siniaki i otarcia wychodzą po treningu, jest ich już trochę. Dużo pracy i wysiłku, ale bardzo ciekawe i pouczające doświadczenia.
Zmęczeni, ale szczęśliwi.


Czwartek.
Rano poranny rozruch, trochę sztywno ale jakoś szło, bieg i trochę rozciągania. Po śniadaniu miałem czas na Długą Formę i kilka ćwiczeń Tao Yin z Formy Ojca. Pierwszy trening Kendo, po rozgrzewce, poświęcony był podstawowym technikom, pracy stóp, indywidualnie i z partnerem. Po obiedzie mieliśmy wycieczkę, dużo chodzenia i dużo zwiedzania. Odwiedziliśmy skansen w Szymbarku, najdłuższa deska świata, zsyłki Kaszubów, odwrócony dom i miejscowy browar. 


Z tego powodu, trening się opóźnił i był krótszy ale za to bardzo intensywny. Godogeiko, czyli sparingi z wybranymi partnerami. Tutaj podobnie jak wszędzie, gdzie człowiek chce się czegoś nauczyć, najlepiej wybierać przeciwnika, który ma największe doświadczenie. Dzisiejszy dzień nie był tak intensywny jak poprzednie, ale przynajmniej organizm trochę odpoczął.
Akcji ciąg dalszy.
Po walce treningowej wzajemne podziękowania. 


Piątek.
Pobudka,rozruch, śniadanie. Przed treningiem Kendo, przećwiczyłem sobie Długą Formę stylu Yang Tai chi chuan i kilka ćwiczeń z Formy Ojca stylu San Feng Tai Ki Kung. Na porannym treningu, po rozgrzewce, przede wszystkim ćwiczenia technik podstawowych z użyciem Bokuto, czyli drewnianego miecza. Trening przedłużył się do trzech godzin.
Po południu trening z użyciem Shinai. Praca z chodzeniem, kroki różnego typu, ćwiczenia z partnerem w Bogu, najpierw bez Men, później z Men, czyli ochroną głowy, specyficzny typ maski szermierczej. Dużo ćwiczeń formalnych z partnerem, cięcia przyjmowane są na protektory, czasem boli, szczególnie jak atakowany jest obszar niechroniony. Trening się przedłużył o kolejne Geiko, dwuminutowe interwały, w walkach treningowych i zmiana partnera. Po ćwiczeniu z Sensei Kustoszem, którego się najbardziej obawiałem, oczywiście z powodu zbyt małych umiejętności. Jednakże te dwie minuty dały mi najwięcej, potwierdzając regułę, jeśli chcesz się czegoś nauczyć ćwicz z najlepszymi. Po treningu byłem zmęczony ale szczęśliwy, siniaki się nie liczą. Wieczorem Sayonara party, a jutro niestety ostatni trening.

Nadszedł ostatni dzień tego zgrupowania, nie było taryfy ulgowej, pobudka o 6:00, a następnie poranny rozruch, trochę biegania po lesie i rozciąganie na boisku. Dzisiejszy trening, to podsumowanie całego obozu i jednocześnie przygotowanie do pokazu, który kończy całość. Ćwiczenia obejmowały rozgrzewkę i powtarzanie technik podstawowych Joge buri, kihon-waza i Kata. Normalnie taki obóz kończy się egzaminami i turniejem, dla nas egzaminem był pokaz.
 Całość chciałbym podsumować, jako bardzo pouczający, niezmarnowany i bogaty w nowe doświadczenia czas, było warto, każdej minuty i każdej kropli potu. Sensei Kustosz jest osobowością ciekawą samą w sobie, nie mówiąc już o 40 latach doświadczenia w Kendo. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się spotkać z Sensei Kustoszem i będę mógł bez żenady spojrzeć mu w oczy.

Po południu powrót do domu.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Niedziela jest dniem sanitarnym, rozdzielającym pierwszy i drugi tydzień letniego spotkania na Złotym Kopcu. Nie ma zajęć, więc rano poćwiczyłem sam. Zrobiłem Formę Ojca i wykonałem Długą Formę. Jako, że jutro zaczynamy tydzień z szermierką, to przećwiczyłem wszystkie techniki miecza i Formę 54. Dziś zbieram siły na jutro.
Pod murem rosną bambusy.

Poniedziałek, pierwszy dzień drugiego tygodnia obozu letniego na Złotym Kopcu. Rozpoczęliśmy tradycyjnie Formą Ojca i to było tyle na pierwszych zajęciach, co nie różniło się od dotychczasowych ćwiczeń. Obozy poświęcone szermierce Tai Chi, zazwyczaj zawierały w sobie pracę z podstawowymi technikami. Jest ich trzynaście i rozwijają się do dwudziestu wariantów. Po Formie Ojca, nie było więc trzynastki, tylko rozpoczęliśmy od powtórzenia jednego ćwiczenia zawierającego w sobie bardzo wyraźny ruch spiralny. Następnie, to samo ćwiczenie powtórzyliśmy z partnerem, rozwijając je do ruchu od centrum naśladującego cięcie mieczem. Po tych ćwiczeniach wzięliśmy miecze do rąk i powtarzaliśmy te same ruchy, ale już z mieczem. Znane nam ćwiczenie przyklejonego miecza nabrało innego sensu. Pracowaliśmy również z krokami, po kole i po kwadracie, do przodu i do tyłu, a także po skosie. Bardzo ciekawa praca.
Po południu medytacja siedząca i wykład.

Drugi trening tego dnia rozpoczął się od powtarzania wszystkich podstawowych technik. Niektóre ćwiczyliśmy po kilkanaście inne po kilkadziesiąt powtórzeń. Po trzynastce wykonaliśmy ćwiczenia uczące, jak radzić sobie z bezwładnością miecza i przeszliśmy do praktyki Formy 54, którą wykonaliśmy, chyba z dziesięć razy. Po tej praktyce przeszliśmy do pracy z partnerem, i od razu były to ćwiczenia krążeń i praca w krokach. Dodatkiem było ćwiczenie uczące przyjmowania dynamicznego ruchu i aplikacje siódmej i jedenastej techniki. Podobnie do zeszłego tygodnia, wszystkie zajęcia trwały około sześciu godzin. Pierwszy dzień był bardzo ciekawy.

Wtorek, rano ćwiczymy Formę Ojca na początek i po niej chwilę pracowaliśmy z jednym elementem, który pomaga zrozumieć ruch spiralny jaki jest potrzebny w szermierce Tai Chi. Następnie od razu przeszliśmy do ćwiczeń szermierczych z partnerem. Na początek praca z ruchem spiralnym w przyklejonym mieczu. Dalsza część pracy z partnerem, to aplikacje, siódemka i dwunastka z przejściem do jedynki. Na koniec z przyklejonego miecza i ruchu spiralnego, ćwiczyliśmy przejście do poprzednich technik.
Medytacja siedząca z każdym dniem idzie lepiej, to znaczy łatwiej mogę się koncentrować na obserwacji i nie zasypiam przy tym. Łatwiej także siedzieć, mimo, że siadam do medytacji prawie każdego dnia, to tutaj siedzenie po pół godziny dziennie jest sporym wyzwaniem.

Drugi trening, dziś rozpoczęliśmy od przepracowania trzynastki i kilku ćwiczeń związanych z pracą ze strukturą, po czym kilkanaście razy wykonaliśmy Formę 54. Po formie mieliśmy poprawianą strukturę pozycji, na podstawie początku formy, każdy indywidualnie. Na zakończenie pracowaliśmy w parach i dalej poprawialiśmy sobie nawzajem strukturę. Zajęcia nie są trudne, ale praca po prawie cztery godziny dziennie, daje o sobie znać. Stawy, ścięgna i mięśnie, są już dobrze rozgrzane.

Środa, kolejny dzień naszego letniego obozu rozpoczynamy Formą Ojca, czyli podstawową pracą ze strukturą w naszej szkole. Oznacza to, że wykonujemy wszystkie ćwiczenia z koncentracją na pracy stawów, mięśni i ścięgien. Pobudzamy cały organizm do wydajniejszego działania, czyli poprawiamy jakość oddechu, oczyszczamy meridiany i poprawiamy krążenie krwi. Po Formie Ojca przechodzimy do pracy z partnerem, wpierw bez miecza, koncentrujemy uwagę na czuciu w ruchu spiralnym. Następnie z mieczem, podobne ćwiczenie, ruch spiralny, przyklejone miecze i praca z krokami. Na zakończenie ćwiczymy aplikacje, siódemka, dwunastka, piątka, jedynka.
Po południu medytacja siedząca, dziś nie było łatwo utrzymać uwagę na obserwacji, inny dzień, inna medytacja.
Drugi trening rozpoczynamy od przećwiczenia wszystkich podstawowych technik. Po czym przechodzimy do pracy nad strukturą w kilku pojedynczych technikach i wykonujemy ćwiczenia poprawiające pracę nóg i czucie bezwładności miecza. Po tych ćwiczeniach kilkanaście razy powtarzamy Formę 54. Widać wyraźnie, że nie jest to jedyny sposób pracy z szermierką Tai Chi. Przy pracy z partnerem koncentrujemy się na strukturze, czyli prościej mówiąca na dobrej pozycji, ale sama struktura to trochę więcej niż tylko pozycja. Podobnie jak w poprzednich dniach, dziś też wszystkie zajęcia trwały około sześciu godzin.

Czwarty dzień naszych zajęć, na początek Forma Ojca. Następnie ćwiczenia ruchu spiralnego i praca z partnerem. Dziś sprawdzaliśmy jak nam idzie ruch spiralny w Tui Shou. Po tym ćwiczeniu miecze w dłoń i dalej praca z partnerem. Ruch spiralny, aplikacje, i to na tyle w pierwszych dzisiejszych zajęciach.
Po południu medytacja, każdego dnia inaczej się siedzi, dzisiaj było bardzo dobrze.
Drugie zajęcia dzisiejszego dnia, to trzynastka, praca ze strukturą i bezwładnością miecza. Następne było powtarzanie Formy 54, około dziesięciu razy. W ćwiczeniach z partnerem, praca ze strukturą i aplikacjami. Na niebie była tęcza, wszystkiego razem było około sześciu godzin ćwiczeń.
Okrągły stół.

Piątek jest piątym dniem naszego obozu, jak zwykle rozpoczęliśmy od Formy Ojca. Następnie wykonywaliśmy ćwiczenia ruchu spiralnego indywidualnie i z partnerem, wówczas stają się rodzajem Tap Sao, w pozycjach zatrzymanych, jak i w ruchu. Wtedy ćwiczymy tak jakby szermierkę bez miecza. Po tych ćwiczeniach bierzemy miecze i dalej pracujemy z ruchem spiralnym w pozycjach zatrzymanych i w ruchu. Po czym przechodzimy do pracy ze strukturą. Są to trudne ćwiczenia, dużo i długo stoimy w pojedynczych pozycjach. Bardzo szybko jednak odczuwalne są zmiany w pracy z formą i z partnerem. Bardzo szybko również, poprawia się cała struktura, wzmacnia się organizm, mięśnie, ścięgna, wszystko zaczyna lepiej pracować.
Po południu jak zwykle medytacja siedząca. Najtrudniej tutaj utrzymać uwagę na temacie medytacji, najłatwiej przyzwyczaić się do, dość niewygodnej pozycji, najbardziej na początku.
Drugie zajęcia dzisiejszego dnia trochę się opóźniły, żniwa na polu dookoła to bardzo dużo hałasu i wszystko jest zasypane resztkami słomy. Podobnie do poprzednich dni rozpoczęliśmy trzynastką, ćwiczeniami ruchu spiralnego z mieczem, ćwiczeniami bezwładnego miecza i opanowania go w ruchu. Następnie jak zwykle było powtarzanie Formy 54, około dziesięciu powtórzeń. Przy pracy z partnerem skoncentrowaliśmy uwagę na poszukiwaniu otwartych przestrzeni w pozycji partnera. Na zakończenie zajęć ćwiczyliśmy aplikację ósemki. Dziś także czas poświęcony na wszystkie zajęcia zajął nam około sześciu godzin.

Sobota jest ostatnim dniem naszego letniego spotkania na Złotym Kopcu pod Pragą i jednocześnie ostatnim dniem wspólnych ćwiczeń na letnich obozach w tym roku. Po co organizować tego typu obozy?, czy tylko po to, aby się spotkać i przyjemnie spędzić wolny czas w ciepłe dni? Po pierwsze nie zawsze mamy aż tyle czasu na treningi, po drugie samemu jest bardzo trudno się zmobilizować do ćwiczenia po kilka godzin dziennie, a już na pewno przez dłuższy czas. Po trzecie dla osoby ćwiczącej rekreacyjnie nie ma to znaczenia, ale już dla kogoś kto chce coś przez Tai Chi osiągnąć, to jest jedyna i najlepsza droga. Więc dziś również przećwiczyliśmy Formę Ojca i dalej pracowaliśmy z ruchem spiralnym indywidualnie i z partnerem. Dziś dużo było ćwiczenia Tap Sao w kilku wersjach, później wzięliśmy miecze i dalej pracowaliśmy z ruchem spiralnym i aplikacjami.
Po południu medytacja siedząca, umysł się dyscyplinuje, ale ciało jest oporne, siedzenie dziś nie było najłatwiejsze.
Drugi trening rozpoczynamy od trzynastki. Można powiedzieć, że jest o dla nas, taka Forma Ojca z mieczem, zawiera wszystkie podstawowe techniki, tyle że ćwiczone bez kroków, takiej pracy służy Forma 54, chociaż też nie zawiera wszystkich możliwości daje jednak dobre podstawy. Z partnerem pracowaliśmy wypracowując strukturę i wykonaliśmy kilka aplikacji. Cały ten obóz był bardzo intensywny i jednocześnie owocny. Większość ćwiczeń była nowa i zaskakująca, a tygryski lubią to najbardziej. Jak zawsze zmęczenie minie doświadczenie pozostanie.
Kopiec jest zawsze otwarty.

Niedziela.

Będąc jeszcze na Złotym Kopcu, ale już po obozie, rano zrobiłem krótki trening. Forma Ojca do pozycji góry i trochę Tan Pin. Zakończyłem wszystko wykonaniem Długiej Formy stylu Yang i jak zwykle byłem bardzo mile zaskoczony jak wszystko pracuje, tzn ciało, jak barki są rozluźnione, jak biodra fajnie osiadają. Po tygodniu nie ćwiczenia tej formy jest spory skok i taka praca daje od razu punkt odniesienia do tego co było wcześniej. Taki letni obóz to skok milowy i bardzo dużo pracy na kolejny rok, a przy najmniej na kilka następnych miesięcy. Po południu już tylko droga powrotna do domu.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Z letniego obozu Tai Chi Chuan na Złotym Kopcu pod Pragą.

Niedziela.
Dziś dzień aklimatyzacji, po całej nocy w pociągu i kilku godzinach w samochodzie, na nowym miejscu, potrzebuję trochę odpoczynku.

Poniedziałek.
Pierwszy dzień obozu Tai chi chuan na Złotym Kopcu pod Pragą. Początek brzmi pewnie trochę znajomo. Forma Ojca i cztery powtórzenia Formy Matki. Następnie jednak, zmiana kolejności, stanie w pozycji Tan Pin. Po czym, wróciliśmy do fragmentu z Formy Ojca i przećwiczyliśmy osiem ćwiczeń otwierających barki i wiążących je z talią. Po tych ćwiczeniach, znów powrót do początku Formy Matki i studiowania przez chwilę pierwszego kroku. W stylu Yang pracowaliśmy z Ziemią i fragmentem Człowieka, a także, szczegółowo z odparciem i przejściem do prostego bicza, na prawą i lewą stronę.
Ziemia.
Poranne zajęcia zakończyliśmy pieśnią Złotego Koguta.
Po południu, ale jeszcze przed zajęciami, odbyła się medytacja siedząca, w tradycji Złotego łańcucha, medytacja obrazu, i linii przekazu sztuki. Siedzimy dwie sesje, po około 15 minut, do tego jest trochę teorii.
Popołudniowe zajęcia, to Forma Ojca i Ziemia, a także szczegółowe studiowanie odparcia, w ćwiczeniu indywidualnym i jako aplikacja z partnerem. Zajęcia w pierwszy dzień zajęły nam około pięciu godzin.
Objaśnienia.


Wtorek.
Rytm treningowy jest podobny do tego, który mieliśmy w Tucznie. Ćwiczenia rozpoczynamy około dziewiątej rano, najczęściej jest to Forma Ojca. Dziś po niej była praktyka Tan Pin w pozycji zatrzymanej, następnie cztery razy Forma Matki i początek Długiej Formy z akcentem na odparcie, w zmienionym wariancie i kontynuacja do całości chwytania ptasiego ogona. W dalszej części porannych zajęć wykonywaliśmy aplikację odparcia z partnerem.
Po południu ale jeszcze przed zajęciami, jak to zwykle na Złotym Kopcu bywa, mieliśmy medytację siedzącą. Mimo że, w takiej medytacji nic się prawie nie dzieje, to ma ona bardzo duże znaczenie.
Drugi trening odbywa się zazwyczaj o godzinie siedemnastej. Na początek Forma Ojca i prawie od razu rozpoczynamy pracę z partnerem, jest ona jednak poprzedzona teorią i wyjaśnieniami, czemu mają służyć aplikacje. Po studiowaniu samej aplikacji odparcia, przechodzimy do Tui Shou i staramy się z tego ćwiczenia wykonać tę samą aplikację. Dziś zajęcia trwały już trochę dłużej, razem z medytacją, było to około sześciu godzin. Kopiec ma to do siebie, że czas tutaj płynie wolniej, do niczego nie trzeba się śpieszyć.
Przed medytacją.


Trzeci dzień naszego obozu, rozpoczyna się jak zawsze, czyli Formą Ojca i czterema powtórzeniami Formy Matki. W kolejnej części zajęć wróciliśmy do piątego okręgu z Formy Ojca, czyli ćwiczeń stawów barkowych. Normalnie w czasie zwykłej praktyki powtarzamy każde ćwiczenie po kilka razy. Natomiast dzisiaj, każde z kolei powtarzaliśmy po kilkanaście i więcej razy. Ciekawe doświadczenie pracy stawu barkowego i ruchu z centrum. W pracy z partnerem ponownie aplikacja odparcia i przeniesienie tej pracy na Tui Shou, a dalszej części ćwiczeń dostaliśmy do pracy także aplikację ściągnięcia zawinięcia.
Po południu medytacja siedząca. Prawie nigdy mi się jeszcze nie udało wysiedzieć bez zasypiania. Nie wiem z czego się to bierze, nie jestem zmęczony, wypiłem kawę, a mimo to oczy mi się kleją. Zaraz po medytacji mamy krótką teorię, a po pół godzinie rozpoczynamy popołudniowe zajęcia.
Ponownie mamy Formę Ojca, a w kontynuacji Ziemia i fragment Człowieka. Po czym ćwiczenia z partnerem, odparcie, zawinięcie, Tui Shou. Podobnie jak wczoraj około sześciu godzin zajęć.
Forma Matki.

Czwarty dzień obozu na Złotym Kopcu, rozpoczynamy od Formy Ojca i czterech powtórzeń Formy Matki. Jest to podstawowa praktyka w stylu San Feng Tai Ki Kung. Po niej wykonaliśmy osiem ćwiczeń Tao Yin, z tym, że pierwsze ćwiczenie wykonaliśmy w dwóch wariantach. Następnie były ćwiczenia z partnerem, odparcie, zawinięcie, jako aplikacje i dalej przejście do Tui Shou z wykorzystaniem tych aplikacji. Coraz lepiej to idzie, aby te aplikacje dały się wykorzystać należy ćwiczyć Tui Shou z krokami.
Po południu medytacja siedząca i dużo wyjaśnień i omówień dotyczących trudnych aspektów medytacji.
Po krótkiej przerwie drugie zajęcia tego dnia, ponownie Forma Ojca, ale popołudniami jako formę w ruchu i pracę z trzynastoma podstawowymi formami praktykujemy Długą Formę stylu Yang. Dziś doszliśmy do części Człowieka a dokładnie do "tkaczki". W ćwiczeniu z partnerem cały czas został poświęcony pracy nad strukturą, przy powtarzaniu pierwszych kroków z Formy Matki. Podobnie do dnia wczorajszego, wszystkie zajęcia zajęły nam około sześciu godzin.
Tan Pin.

Piątek i piąty dzień naszego obozu, rozpoczynamy od Formy Ojca i czterech powtórzeń Formy Matki. Po tej praktyce staliśmy w pozycji złotej pigułki, dziś to było prawie dziesięć minut. Następnie ćwiczyliśmy osiem ćwiczeń Tao Yin i przeszliśmy do ćwiczeń z partnerem. Wykonaliśmy wszystkie aplikacje, czyli odparcie i zawinięcie, w wielu wariantach.
Po południu medytacja, to opadanie powiek jest chyba związane z pogodą, dziś już jest chłodniej i trochę bardziej pochmurno, więc medytowało się lepiej.
Druga część dzisiejszych zajęć w większości odbywała się w naszej sali do medytacji, padał deszcz. Ćwiczyliśmy Formę Ojca i początek Długiej Formy w kilku wariantach, po czym zabraliśmy się za pracę z partnerem, właśnie z początkiem Długiej Formy i pracą ze strukturą. Podobnie do innych dni zajęcia zajęły
nam około sześciu godzin.
Długa Forma.

Sobota, jest to ostatni dzień tego obozu, jak co dzień rozpoczynamy od Formy Ojca i czterech powtórzeń Formy Matki. Po tej podstawowej praktyce staliśmy w pozycji złotej pigułki, ponownie jakieś dziesięć minut. Jest to bardzo ciekawa praktyka i pokazuje, gdzie gromadzą się napięcia i jak sobie z nimi poradzić. Następnie wykonaliśmy osiem ćwiczeń Tao Yin, one z kolei mają wspomóc i poprawić pracę talii. Po tych ćwiczeniach pracowaliśmy z partnerem powtarzając wszystkie wcześniejsze aplikacje.
Po południu medytacja siedząca i podsumowanie całej pracy na tym spotkaniu.

Ostatnie zajęcia rozpoczęły się Formą Ojca i dwiema powtórzeniami Długiej Formy i studiowaniem początku tej formy w innej wersji. Praca z partnerem poświęcona została studiowaniu struktury na podstawie początku formy. Całość tego obozu przebiegła bardzo fajnie, było dużo pracy z partnerem, bardzo ciekawe doświadczenia, które od razu łączą się z pracą z indywidualną.

sobota, 3 sierpnia 2013

Sobota.
Dziś dzień odpoczynku i pakowania. Znalazłem krótką chwilę po południu na pozycję "góry" i Ziemię. Jutro będę na Złotym Kopcu pod Pragą, wpisy z najbliższych dwóch tygodni wstawię jak wrócę, może uda się coś wcześniej dodać. Tym czasem, zapraszam do komentowania moich wpisów, może jakieś sugestie? Pozdrawiam wszystkich czytelników i do następnego razu.
Kilka fotek ze Złotego Kopca, moje i Petra Zeniska.






Piątek.
Rano trening w domu, Forma Ojca, Tan Pin i dwa razy Forma Matki. Jedno powtórzenie Długiej Formy i stała praktyka miecza. 20 technik po 60 powtórzeń, następnie trzy razy Forma 54. Zakończenie przez medytację siedzącą i na dziś z Tai Chi Chuan, to było wszystko.
Po południu wybrałem się na trening Kendo. Było bardzo gorąco i ostro, totalnie mokry wychodziłem z sali.

Fotka z ostatniego treningu przed wakacjami.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Czwartek.
Rano, tradycyjnie, Forma Ojca, czyli mnóstwo ćwiczeń Tao Yin, pobudzających i uruchamiających cały organizm. Jest ich około 72, w zależności od liczenia, ćwiczymy zawsze prawą i lewą stronę, chyba że ćwiczenie jest obustronne. Dobrze jest ćwiczyć tę formę codziennie, nawet jeśli są to tylko jej fragmenty. Maksymalnie można ją wykonać cztery razy dziennie, a najlepszą porą, podobno, do jej wykonywania jest godzina pomiędzy 11 a 13, i pomiędzy 23 a 01 w nocy. W dzień ćwiczę ją najczęściej, w nocy mi się jeszcze nie zdarzyło, pewnie kiedyś spróbuję. Tutaj niczego nie robi się na siłę, wszystkie elementy się o siebie opierają, zazębiają i wspierają. Bardzo kompletna forma do racy z ciałem. Najważniejszym jej elementem jest pozycja "góry". Po tej formie ćwiczę przez chwilę Tan Pin, dwie, trzy czasem więcej minut. Stanowi ona osobną praktykę i bardzo istotną część Formy Matki, którą co rano wykonuje dwa razy, powinny być cztery powtórzenia, ale muszą iść na kompromis z innymi formami. Długą Formę stylu Yang wykonuję teraz jeden raz i przechodzę do praktyki miecza. Liczba wykonywanych technik jest stała, 20. Liczba powtórzeń jest zmienna, teraz 60 i stanowi optymalny czas jaki co dzień poświęcam na taką praktykę, jak mogę po południu jeszcze poćwiczyć, to tym lepiej. Formę 54 wykonuje trzy razy. Na koniec siadam na kilka minut do medytacji.
Po południu ostatnie zajęcia w parku. Miało być ich tylko 8 wyszło, że ćwiczyliśmy dziesięć dni. Pogoda ducha i ta na zewnątrz ciągle się zmieniała, ale było bardzo ciekawie. W tych zajęciach wzięło udział 9 osób, średnio cztery na każdych. Zakończyliśmy Formą Ojca, początkiem Formy Matki, Ośmioma Częściami Brokatu, zestawem ośmiu ćwiczeń Tao Yin i praktyką Ziemi, czyli pierwszą częścią Długiej Formy stylu Yang. Następne zajęcia z grupą dopiero we wrześniu. Za trzy dni rozpoczyna się obóz letni na Złotym Kopcu pod Pragą, pierwszy tydzień grupa zaawansowana, drugi grupa szermierki.
Praktyka na złotym Kopcu.