Translate

wtorek, 27 sierpnia 2013

Kendo w Szymbarku.

Wczoraj wróciłem z Pragi, a dziś już pakowałem się na kolejny wyjazd, tym razem związany z Kendo. Ten obóz odbywał się od 19 do 24 sierpnia.
Poniedziałek.
Rano, krótki trening w domu. Forma Ojca na początek dnia i Ziemia. Po południu wyjazd na obóz Kendo do Szymbarku. Po przyjeździe na miejsce i rozpakowaniu, krótki trening wieczorny. Pierwszy dzień zaliczony.
Nasze lokum.

Wtorek.
Pobudka o godzinie 6:00! Po umyciu się, poranny rozruch, na szczęście padało, więc zostaliśmy na sali aby pobiegać i ogólnie się rozruszać. Trwało to pół godziny, później śniadanie i znalazłem trochę czasu na poćwiczenie Tai Chi, zrobiłem Długą Formę oraz kilka ćwiczeń z Formy Ojca. Pierwszy trening dzisiejszego dnia nie był zbyt długi i nie był bardzo wyczerpujący. Bardzo dużo wyjaśnień Sensei Kustosza, wszystko dotyczyło podstaw, kroków, oddychania, trzymania pozycji. Pracowaliśmy tylko z Bokkenem. Trwał około 2,5 godziny. Po południu, drugi trening, ponownie rozpoczyna się od rozgrzewki, ćwiczenia podstaw, tym razem w ręku trzymaliśmy Shinai. Dużo chodzenia i ćwiczeń z partnerem. Na koniec atrakcja dnia zakładanie Bogu, była niezła zabawa i trwało to długo, a że siedzi się w pozycji do medytacji na piętach i jeszcze na parkiecie, to nie było to bardzo przyjemne. Ten trening trochę się przeciągnął i trwał około 3,5 godziny. Dzień zakończył się wieczorem poznawczym, jako że grupa jest mała, skończyliśmy o 23:00. Najważniejsze to się wyspać!
Zakładanie Bogu.
W akcji.



Środa.
Trzeci dzień obozu Kendo, pobudka o 6:00 i biegniemy na rozruch. Dziś nie było tak łatwo, zakwasy, coś o czym myślałem, że przeminęło z wiatrem, ale niestety, powróciły. Po śniadaniu coś z Tai Chi, czyli Długa Forma i kilka ćwiczeń z Formy Ojca. Pierwszy trening dziś to było Bok-to i dużo technicznych rzeczy, trwał 2,5 godziny. Po obiedzie mała wycieczka na szczyt Stężycy, najwyższy w okolicy i zakończony wieżą widokową. 



Trening popołudniowy, dużo ruchu na początek, zazwyczaj gramy w koszykówkę. Ten trening jest z Shinai i od razu zakładamy Bogu, na początek bez Men, czyli ochrony głowy. Praca z partnerem na dość ostro, cięcia na bok i nadgarstek. Po założeniu Men, dochodzą cięcia na głowę i pchnięcia w krtań. Zabawa się skończyła. Na zakończenie Jigeiko, czyli sparingi. Praktycznie każdy zdążył sparować z każdym, zmiana co dwie minuty. Nawet z Sensei Kustoszem mi się trafiło, to znaczy on trafiał. Po treningu okazało się jak dużą siłę ma adrenalina i na ile pomaga w nie odczuwaniu efektów następujących po. Czyli, wszelkiego typu siniaki i otarcia wychodzą po treningu, jest ich już trochę. Dużo pracy i wysiłku, ale bardzo ciekawe i pouczające doświadczenia.
Zmęczeni, ale szczęśliwi.


Czwartek.
Rano poranny rozruch, trochę sztywno ale jakoś szło, bieg i trochę rozciągania. Po śniadaniu miałem czas na Długą Formę i kilka ćwiczeń Tao Yin z Formy Ojca. Pierwszy trening Kendo, po rozgrzewce, poświęcony był podstawowym technikom, pracy stóp, indywidualnie i z partnerem. Po obiedzie mieliśmy wycieczkę, dużo chodzenia i dużo zwiedzania. Odwiedziliśmy skansen w Szymbarku, najdłuższa deska świata, zsyłki Kaszubów, odwrócony dom i miejscowy browar. 


Z tego powodu, trening się opóźnił i był krótszy ale za to bardzo intensywny. Godogeiko, czyli sparingi z wybranymi partnerami. Tutaj podobnie jak wszędzie, gdzie człowiek chce się czegoś nauczyć, najlepiej wybierać przeciwnika, który ma największe doświadczenie. Dzisiejszy dzień nie był tak intensywny jak poprzednie, ale przynajmniej organizm trochę odpoczął.
Akcji ciąg dalszy.
Po walce treningowej wzajemne podziękowania. 


Piątek.
Pobudka,rozruch, śniadanie. Przed treningiem Kendo, przećwiczyłem sobie Długą Formę stylu Yang Tai chi chuan i kilka ćwiczeń z Formy Ojca stylu San Feng Tai Ki Kung. Na porannym treningu, po rozgrzewce, przede wszystkim ćwiczenia technik podstawowych z użyciem Bokuto, czyli drewnianego miecza. Trening przedłużył się do trzech godzin.
Po południu trening z użyciem Shinai. Praca z chodzeniem, kroki różnego typu, ćwiczenia z partnerem w Bogu, najpierw bez Men, później z Men, czyli ochroną głowy, specyficzny typ maski szermierczej. Dużo ćwiczeń formalnych z partnerem, cięcia przyjmowane są na protektory, czasem boli, szczególnie jak atakowany jest obszar niechroniony. Trening się przedłużył o kolejne Geiko, dwuminutowe interwały, w walkach treningowych i zmiana partnera. Po ćwiczeniu z Sensei Kustoszem, którego się najbardziej obawiałem, oczywiście z powodu zbyt małych umiejętności. Jednakże te dwie minuty dały mi najwięcej, potwierdzając regułę, jeśli chcesz się czegoś nauczyć ćwicz z najlepszymi. Po treningu byłem zmęczony ale szczęśliwy, siniaki się nie liczą. Wieczorem Sayonara party, a jutro niestety ostatni trening.

Nadszedł ostatni dzień tego zgrupowania, nie było taryfy ulgowej, pobudka o 6:00, a następnie poranny rozruch, trochę biegania po lesie i rozciąganie na boisku. Dzisiejszy trening, to podsumowanie całego obozu i jednocześnie przygotowanie do pokazu, który kończy całość. Ćwiczenia obejmowały rozgrzewkę i powtarzanie technik podstawowych Joge buri, kihon-waza i Kata. Normalnie taki obóz kończy się egzaminami i turniejem, dla nas egzaminem był pokaz.
 Całość chciałbym podsumować, jako bardzo pouczający, niezmarnowany i bogaty w nowe doświadczenia czas, było warto, każdej minuty i każdej kropli potu. Sensei Kustosz jest osobowością ciekawą samą w sobie, nie mówiąc już o 40 latach doświadczenia w Kendo. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się spotkać z Sensei Kustoszem i będę mógł bez żenady spojrzeć mu w oczy.

Po południu powrót do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz