Translate

piątek, 28 lipca 2017

Letni kurs Tai Chi w parku.

Dziś odbyły się ostatnie zajęcia z cyklu, "letni kurs Tai Chi w parku". Pięć dni ćwiczyliśmy w bydgoskim parku na Błoniu. Wzięło w nim udział jedenaście osób. Skupiłem uwagę na przedstawieniu podstaw, jakimi kieruję się przy ćwiczeniu Tai Chi Chuan i jakie staram się przekazać ćwiczącym. Technicznie pracowaliśmy z Formą Ojca ze stylu San Feng, Ośmioma Częściami Brokatu i Podstawowym Kanonem Trzynastu Form Tai Chi Chuan.
Właściwie nic się specjalnego nie działo ale ze względu na pogodę było bardzo niekonwencjonalnie. Ogólnie ćwiczyliśmy w parku, jednak drugiego dnia nagła ulewa nas przegoniła i część zajęć odbyła się na przystanku kolejowym, bardzo ciekawe doświadczenie. Trzeci dzień trochę padało i zjawiło się tylko troje uczestników. Czwarty był równie spokojny co pierwszy, jednak ostatniego dnia dwa razy zmienialiśmy miejsce ćwiczenia. W parku, pod daszkiem, o który niesamowicie bębnił deszcz w czasie burzy, nic nie było słuchać, i ponownie w parku, przy pięknym słoneczku.
Mam nadzieję, że uczestnicy byli równie zadowoleni, jaki i ja, i że spotkamy się we wrześniu na sali.
Przez cały czas towarzyszyła nam ruda spryciula zajadająca grzybki.



sobota, 22 lipca 2017

Tuczno, ostatni.

Definitywnie zakończył się okres na ćwiczenie Tai Chi w Tucznie.
Ostatni tydzień, to już tylko bardzo kameralna atmosfera, kilka osób ćwiczących Tai Chi na Cyplu. Bardzo fajna jednak, solidna praca i piękna pogoda, z deszczem tylko czasami. Woda w jeziorze była już cieplejsza, wiec kąpiele, to czysta frajda.
Spacerując wieczorem, zastanawiam się, czy wolę być tutaj sam i chłonąć przyrodę, czy może wolę być tutaj, kiedy Cypel tętni życiem. To tylko dwa tygodnie w roku, a ile się dzieje, to miejsce na prawdę żyje. Kto nie był tutaj w zimę, jesienią, czy wiosną, nie ma porównania. Gdybym scalił wszystkie dni, jakie przemieszkałem na Cyplu, to wyszłoby ze trzy lata, non stop. Czuję się mieszkańcem Cypla, żaden Tucznianin nie ma ze mną porównania i dlatego twierdzę, że to mój kolejny dom.
Pozdrawiam stałych i nowych czytelników bloga.
Kilka fotek na koniec.





 Rano przy kawie.
 Ostatni stolik
 Mieszkaniec Tuczna
 Wieczorem, pod kościołem.


poniedziałek, 17 lipca 2017

Po obozie

Po obozie z Tomaszem Nowakowskim, zostałem na Cyplu prawie sam. Nadal jednak ćwiczymy co dzień Tai Chi, do piątku. Atmosfera jest mocno kameralna, cisza i spokój.
W nagrodę są grzyby i spokojna toń jeziora.
Sentymentalne zdjęcia dla wytrwałych czytelników.
Zarośnięty bunkier tuż za polanką ćwiczeń.
 Nasza polanka
 Ostatnie dwa namioty
 Wieczór na Cyplu.




sobota, 15 lipca 2017

Obóz Tai Chi w Tucznie 2017, 12

To już jest koniec, ostatni wpis z tegorocznego obu Tai Chi w Tucznie, który prowadził Tomasz Nowakowski. trzynaście dni, dwa razy dziennie po dwie i pół godziny. Ponad sześćdziesiąt osób biorących udział i przepiękna Lipcowa pogoda. Mieliśmy przegląd pogodowy, tylko zabrakło padającego śniegu, siedem stopni w nocy to prawie mróz ale było warto.
W ostatnim dniu dużo informacji do pracy indywidualnej ostanie ognisko i następnego dnia do domu.
Spotkamy się tu znów za rok.















piątek, 14 lipca 2017

Obóz Tai Chi w Tucznie 2017, 11.

To już jest prawie koniec, pozostał nam jeden dzień ćwiczenia. Nie oznacza, to jednak spadku koncentracji na pracy, która jest do wykonania.
Kiedy pracuję z formą, to staram się zrealizować wszystkie poprawki z dni poprzednich.
Kiedy pracuję  z partnerem, to staram się zrobić to samo, z dodatkiem pracy z oddechem odwróconym. W zasadzie, to cały obóz był temu poświęcony.
Po południu, podobnie jak co roku odbyła się praktyka poświęcona pamięci Ewy Iskrzyńskiej. Ćwiczyliśmy w ciszy i dodatkowo wykonaliśmy Jej ulubiony Pa Tuan Chin.
Wieczór zakończył się wspólnym ogniskiem.














Obóz Tai Chi w Tucznie 2017, 10.

Jaki jest powód, dla którego Tu jesteśmy? Przede wszystkim świetna atmosfera, przebywanie na łonie natury, spotkanie ze znajomymi i wspólne doświadczenia.
Praca przez tak długi okres z jednym tematem, Tai Chi, daje konkretne rezultaty.
Trafiło mnie doświadczenie, podobne do tego, jakie miałem na początku mojej praktyki Tai Chi. Odkryłem wówczas, jak świetnie się oddycha o poranku czystym, świeżym powietrzem. Ma ono na prawdę konkretny smak i po to tu właśnie przyjeżdżamy. Wszystko tutaj ma swój niepowtarzalny urok i smak.
Ćwiczyliśmy, jak co dzień, formę Ojca, formę 85 i pracowaliśmy z partnerem. Przy poprawianiu pozycji, zawsze jest dużo pracy. Nie chodzi tylko o to, żeby drugiej osobie wytknąć błędy, ale żeby przy wspólnym ćwiczenie je sobie uświadomić i poprawić.
Ćwiczyliśmy, także Tui Shou, jest ono na zupełnie innym poziomie niż to ćwiczone kiedyś. Wielu ćwiczących, robi niesamowite postępy i jest to bardzo dobrze odczuwalne.
Na zakończenie porannych zajęć powtarzaliśmy aplikacje.

Praca ze strukturą


 Ćwiczenie Tui Shou


 Aplikacje
 Praca dodatkowa po zajęciach.
 Druga strona naszej polanki biwakowej.
 Te widok z Cypla nigdy mi się nie znudzi.
 Nocny księżyc.
 Solarne robaczki świętojańskie.