Gdyby wszystko kończyło się następnego dnia i pamięć by nie pozostała, to by było strasznie nudne. Na szczęście ciało ciągle pamięta i przypomina, wstawanie jeszcze sprawia trochę problemów, tu coś strzyknie, tam coś zaboli i od razu się przypomina. Aleksiej rosyjski niedźwiadek, bardzo fajny partner, silny ale bez przesady niczego nie robił. Dziewczyny zazwyczaj są delikatniejsze od panów, ale Tatiana wcale taka nie była, na zdjęciach widać co potrafiła i jak tylko miała okazję, to od razu ją w Tui Shou wykorzystywała. Zdenek, którego nazywaliśmy Amerykaninem, ten z rozdartymi spodniami, silny niczym tur, ale na tym się jego umiejętności kończyły, dał się nieźle we znaki. Nie ze wszystkimi miałem ochotę poćwiczyć, szczególnie z dwoma panami z Austrii, może ze zmęczenia, może ze strachu. Po niektórych ćwiczących nie wiadomo czego się spodziewać, taka Karen z Niemiec, naciskam nic, ciągnę też nic, co tu poradzić. Klaus, osiemdziesięcioletni pan z Niemiec, wszyscy mu zazdrościliśmy, że w tym wieku jeszcze daje radę i życzyliśmy sobie tego samego. Marc z Barcelony, spotkanie po latach, ciągle robi postępy. Raphael z Wiednia, przyjechał bez żadnych umiejętności ale bardzo szybko się uczył, i wielu innych fajnych ludzi.
Wracając jeszcze do warsztatów, u Paula widać było wyraźne nawiązanie do samej techniki wykonywania ruchu, jak ćwiczyć aby zastosowanie w praktyce było najefektywniejsze. Mało było mówienia o zasadach, więcej o tym, jak zrobić coś dobrze, w jak najprostszy sposób.
Z Sasą inaczej, dużo pracy z centrum, koncentracja na wewnętrznym łączeniu poprzez to centrum, barki z biodrami, kolana z łokciami, dłonie ze stopami. Duże nastawienie na czucie ale dla równowagi, tak mi się wydaje, dużo siłowego pchania, nawet jeśli była mowa o koncentracji i delikatności, to i tak bardziej się zmęczyłem niż u Paula. Gdzieś tam w głębi przebijające się echo rywalizacji, szczególnie widoczne w Tui Shou do pierwszego wytrącenia. Charakterystyka stylu Chen dużo podobnej pracy co u nas, ale uważam, że mniej subtelnej, oczywiście pewnie wiele zależy też od samego prowadzącego. Jego charakter i upodobania są od razu widoczne, Sasa lubi się rozciągać. Takie moje kolejne wspomnienia z tegorocznego spotkania Tui Shou w Pradze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz