Translate

niedziela, 8 grudnia 2013

Zima

Codzienne treningi już tylko w domu, chociaż nie wykluczam, że kiedy zrobi się fajna pogoda, lekki mrozik i słoneczko, to wybiorę się do parku poćwiczyć. Krótko opisze jak wygląda cały tydzień treningowy.
Poniedziałek, zaczynam od treningu w domu, Forma Ojca, zawierająca w sobie ćwiczenia Tao Yin, które mają za zadanie otwarcie całego organizmu, nie jest to forma na rozgrzewkę, trochę za długo trwa. Do niej dodaje praktykę Tan Pin i dwa powtórzenia Formy Matki, czyli trzynaście podstawowych form Tai Chi w ruchu. Następnie wykonuję Długą Formę stylu Yang i praktykę miecza, wszystkie techniki, po kilkadziesiąt powtórzeń. Na koniec treningu trochę pracy z kulą i kijem, kilkadziesiąt cięć shinai i krótka medytacja siedząca. W ten sam sposób pracuję codziennie aż do piątku, czyli forma zewnętrzna treningu się nie zmienia, a w formie wewnętrznej treningu czasem mi się udaje popracować z czymś więcej niż tylko  z techniką. Czasem z zakorzenieniem w stopach, czasem z rozluźnieniem, z jakąś konkretną zasadą, trochę dłużej postoję w pozycji góry, lub wykonam dla sprawdzenia większą ilość powtórzeń konkretnej techniki. W tych samych dniach prowadzę także zajęcia, w poniedziałek w grupie otwartej, dużo mówienia z mojej strony, podobnie we wtorek. W środę poziom trochę wrasta, także jest to grupa otwarta, ale już bardziej zaawansowana. W czwartek, dość często mam zajęcia po zajęciach, jedne o 15 w grupie otwartej, a kolejne o 17 w grupie najbardziej zaawansowanej. Od września udało nam się zrealizować ciekawą pracę, wykonaliśmy kawałek po kawałku Ojca i Matkę ze stylu San Feng przy pomocy partnera. Obecnie rozpoczęliśmy podobną pracę z Długą Formą Yang, i okazało się, że z tą Formą będziemy pracować najdłużej, nie tylko ze względu na samą długość tej formy. Także z powodu największej liczby doświadczeń z nią związanych i ciągłej praktyki tej formy, po prostu moja i nie tylko wiedza o tej formie jest największa, pod każdym względem. W piątki chodzę na Kendo, jakoś sobie radzę.
W sobotę rano jestem na zajęciach wyjazdowych, na szczęście, podobnie jak przed wszystkimi innymi zajęciami mam trochę czasu dla siebie, więc wykorzystuję go na poćwiczenie kanonu, mojego ulubionego fragmentu, formy Syna, czy czegoś jeszcze innego. Tego samego dnia po południu ma ćwiczenia najbardziej związane z Qi Gong, Forma Ojca na otwarcie stawów, Pa Tuan Chin( Osiem części brokatu), Jedwabne Formy i inne ciekawe praktyki pracy z Chi, czyli witalną energia człowieka, choćby w samej pracy z oddechem.
Niedziela nie jest dniem odpoczynku, rano tak jak wczoraj odbył się mini warsztat z Długiej Formy, drugi już z kolei. Wcześniej były to warsztaty poświęcone Tui Shou. Dużo powtórzeń pojedynczych form i kroków, jak i dłuższych fragmentów. Po południu już tylko krótki trening w domu i w zasadzie tak wygląda mój cały tydzień pracy. Gdybym chciał pisać o codziennych doświadczeniach musiałbym to robić codziennie, szybko się ulatniają, oczywiście zostają w ciele, ale wszystko toczy się dość szybko i jedne doświadczenia zostają zastąpione innymi. Tylko czasem zdarzają się takie, które są głębsze i zostają na dłużej. Na zakończenie, moim nielicznym czytelnikom życzę owocnej praktyki.
Zamarznięta Wisła w zeszłym roku, jak będzie w tym?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz