Wczoraj wróciłem z Pragi, a dziś już pakowałem się na kolejny wyjazd, tym razem związany z Kendo. Ten obóz odbywał się od 19 do 24 sierpnia.
Poniedziałek.
Rano, krótki trening w
domu. Forma Ojca na początek dnia i Ziemia. Po południu wyjazd na
obóz Kendo do Szymbarku. Po przyjeździe na miejsce i rozpakowaniu,
krótki trening wieczorny. Pierwszy dzień zaliczony.
Nasze lokum.
Wtorek.
Pobudka o godzinie 6:00!
Po umyciu się, poranny rozruch, na szczęście padało, więc
zostaliśmy na sali aby pobiegać i ogólnie się rozruszać. Trwało
to pół godziny, później śniadanie i znalazłem trochę czasu na
poćwiczenie Tai Chi, zrobiłem Długą Formę oraz kilka ćwiczeń z
Formy Ojca. Pierwszy trening dzisiejszego dnia nie był zbyt długi i
nie był bardzo wyczerpujący. Bardzo dużo wyjaśnień Sensei
Kustosza, wszystko dotyczyło podstaw, kroków, oddychania, trzymania
pozycji. Pracowaliśmy tylko z Bokkenem. Trwał około 2,5 godziny.
Po południu, drugi trening, ponownie rozpoczyna się od rozgrzewki,
ćwiczenia podstaw, tym razem w ręku trzymaliśmy Shinai. Dużo
chodzenia i ćwiczeń z partnerem. Na koniec atrakcja dnia zakładanie
Bogu, była niezła zabawa i trwało to długo, a że siedzi się w
pozycji do medytacji na piętach i jeszcze na parkiecie, to nie było
to bardzo przyjemne. Ten trening trochę się przeciągnął i trwał
około 3,5 godziny. Dzień zakończył się wieczorem poznawczym,
jako że grupa jest mała, skończyliśmy o 23:00. Najważniejsze to
się wyspać!
Zakładanie Bogu.
W akcji.
Środa.
Trzeci dzień obozu Kendo,
pobudka o 6:00 i biegniemy na rozruch. Dziś nie było tak łatwo,
zakwasy, coś o czym myślałem, że przeminęło z wiatrem, ale
niestety, powróciły. Po śniadaniu coś z Tai Chi, czyli Długa
Forma i kilka ćwiczeń z Formy Ojca. Pierwszy trening dziś to było
Bok-to i dużo technicznych rzeczy, trwał 2,5 godziny. Po obiedzie
mała wycieczka na szczyt Stężycy, najwyższy w okolicy i
zakończony wieżą widokową.
Trening popołudniowy, dużo ruchu na
początek, zazwyczaj gramy w koszykówkę. Ten trening jest z Shinai
i od razu zakładamy Bogu, na początek bez Men, czyli ochrony głowy.
Praca z partnerem na dość ostro, cięcia na bok i nadgarstek. Po
założeniu Men, dochodzą cięcia na głowę i pchnięcia w krtań.
Zabawa się skończyła. Na zakończenie Jigeiko, czyli sparingi.
Praktycznie każdy zdążył sparować z każdym, zmiana co dwie
minuty. Nawet z Sensei Kustoszem mi się trafiło, to znaczy on
trafiał. Po treningu okazało się jak dużą siłę ma adrenalina i
na ile pomaga w nie odczuwaniu efektów następujących po. Czyli,
wszelkiego typu siniaki i otarcia wychodzą po treningu, jest ich już
trochę. Dużo pracy i wysiłku, ale bardzo ciekawe i pouczające
doświadczenia.
Zmęczeni, ale szczęśliwi.
Czwartek.
Rano poranny rozruch,
trochę sztywno ale jakoś szło, bieg i trochę rozciągania. Po
śniadaniu miałem czas na Długą Formę i kilka ćwiczeń Tao Yin z
Formy Ojca. Pierwszy trening Kendo, po rozgrzewce, poświęcony był
podstawowym technikom, pracy stóp, indywidualnie i z partnerem. Po
obiedzie mieliśmy wycieczkę, dużo chodzenia i dużo zwiedzania.
Odwiedziliśmy skansen w Szymbarku, najdłuższa deska świata,
zsyłki Kaszubów, odwrócony dom i miejscowy browar.
Z tego powodu,
trening się opóźnił i był krótszy ale za to bardzo intensywny.
Godogeiko, czyli sparingi z wybranymi partnerami. Tutaj podobnie jak
wszędzie, gdzie człowiek chce się czegoś nauczyć, najlepiej
wybierać przeciwnika, który ma największe doświadczenie.
Dzisiejszy dzień nie był tak intensywny jak poprzednie, ale
przynajmniej organizm trochę odpoczął.
Akcji ciąg dalszy.
Po walce treningowej wzajemne podziękowania.
Piątek.
Pobudka,rozruch,
śniadanie. Przed treningiem Kendo, przećwiczyłem sobie Długą
Formę stylu Yang Tai chi chuan i kilka ćwiczeń z Formy Ojca stylu
San Feng Tai Ki Kung. Na porannym treningu, po rozgrzewce, przede
wszystkim ćwiczenia technik podstawowych z użyciem Bokuto, czyli
drewnianego miecza. Trening przedłużył się do trzech godzin.
Po południu trening z
użyciem Shinai. Praca z chodzeniem, kroki różnego typu, ćwiczenia
z partnerem w Bogu, najpierw bez Men, później z Men, czyli ochroną
głowy, specyficzny typ maski szermierczej. Dużo ćwiczeń
formalnych z partnerem, cięcia przyjmowane są na protektory, czasem
boli, szczególnie jak atakowany jest obszar niechroniony. Trening
się przedłużył o kolejne Geiko, dwuminutowe interwały, w walkach
treningowych i zmiana partnera. Po ćwiczeniu z Sensei Kustoszem,
którego się najbardziej obawiałem, oczywiście z powodu zbyt
małych umiejętności. Jednakże te dwie minuty dały mi najwięcej,
potwierdzając regułę, jeśli chcesz się czegoś nauczyć ćwicz z
najlepszymi. Po treningu byłem zmęczony ale szczęśliwy, siniaki
się nie liczą. Wieczorem Sayonara party, a jutro niestety ostatni
trening.
Nadszedł ostatni dzień
tego zgrupowania, nie było taryfy ulgowej, pobudka o 6:00, a
następnie poranny rozruch, trochę biegania po lesie i rozciąganie
na boisku. Dzisiejszy trening, to podsumowanie całego obozu i
jednocześnie przygotowanie do pokazu, który kończy całość.
Ćwiczenia obejmowały rozgrzewkę i powtarzanie technik podstawowych
Joge buri, kihon-waza i Kata. Normalnie taki obóz kończy się
egzaminami i turniejem, dla nas egzaminem był pokaz.
Całość
chciałbym podsumować, jako bardzo pouczający, niezmarnowany i
bogaty w nowe doświadczenia czas, było warto, każdej minuty i
każdej kropli potu. Sensei Kustosz jest osobowością ciekawą samą
w sobie, nie mówiąc już o 40 latach doświadczenia w Kendo. Mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się spotkać z Sensei
Kustoszem i będę mógł bez żenady spojrzeć mu w oczy.
Po południu powrót do
domu.