Trzeci i niestety ostatni dzień międzynarodowego spotkania w Pradze. Już od wielu lat, nasze spotkania odbywają się na Wyspie Strzeleckiej, na środku Wełtawy. W tym roku pogoda jest zupełnie inna niż to zazwyczaj bywało. Od kiedy przyjechaliśmy , cały czas padało i Wełtawa mocno wezbrała. Jednak nie doszło do najgorszego, zamknięcia wyspy i Push hands meeting odbył sie bez przeszkód. Na ostatni warsztat udałem się do Harriet Devlin. Bardzo ciekawe spojrzenie na Tai Chi. Forma jest jak podróż, jak całe nasze nasze życie, ciągle coś się zmienia. Takie, bardzo taoistyczne podejście, żadnej sztuki walki. Po południu wolne pchające dłonie i ku zaskoczeniu, Gianfranco, z własnej i nieprzymuszonej woli zaproponował jeszcze jeden warsztat, ukłony do ziemi. W Pradze zawsze jest ciekawie, jeśli kogoś interesuje całościowy rozwój w Tai Chi, powinien się tam wybrać, do następnego roku.
Translate
poniedziałek, 16 września 2024
niedziela, 15 września 2024
Push hands w Pradze, 2024.
Drugi dzień, międzynarodowego spotkania z pchającymi dłońmi w Pradze. Drugi warsztat z maestro Gianfranco Pace. Tym razem tematem było przejście od ćwiczenia Tui Shou do San Shou. Po południu wolne pchające dłonie. Jedyna w swoim rodzaju okazja do poćwiczenia z przedstawicielami wielu szkół Tai Chin, z wielu krajów Europy. Po ćwiczeniach była prezentacja i wykład Harriet Devlin. Jej mama była pierwszą na zachodzie kobietą uczącą Tai Chi, Gerda Geddes. A na deser pokazy form w wykonaniu mistrzów i amatorów Tai Chi. Karl, Uwe, Paul, Michał, Daniel, Gianfranco I Rafael.
piątek, 13 września 2024
Push hands w Pradze, 2024.
Pierwszy dzień międzynarodowych spotkań w Pradze, za nami. Dużo ciekawej pracy z podstawowymi energiami w Tai Chin Chuan. Warsztat z mistrzem stylu Chen, Gian Franco Pace z Sycylii. Optymistyczne jest, że jest co robić. Praktycy przybyli z wielu stron świata.
piątek, 6 września 2024
"Krótka" historia Cypla.
Cypel, cypelek, pole biwakowe, nad jeziorem Tuczno, popularnie nazywane też młyńskim. Pierwszym, znanym mi właścicielem Cypla, był śp. pan Panceleusz, dziadek mojego szkolnego kolegi Karola. To łąka pana Panceleusza , na której pasły się krowy. Podobno, kiedyś wypasano tutaj owce, a cały teren był ogrodzony. Pozostały fragmenty siatki i druty powrastane w drzewa. Do roku 1989, nikt z zewnątrz nie słyszał specjalnie o Cyplu. Dość odludne miejsce z trudnym dojazdem, krowami, gzami, komarami itd. itp. Od tego roku, Cypel został rozsławiony, odbył się pierwszy obóz Tai Chi, na którym było 200 osób. Wszystkie łąki i okoliczne laski pełne namiotów i ćwiczących w każdym miejscu. W tym też roku, pan Pancelusz zapomniał, że skończyła mu się dzierżawa i Cypel stracił, krowy nadal się pasły na łąkach za Cyplem, dzięki temu, co rano mieliśmy świeże mleko. Dzierżawę przejął Artur i od tamtej pory zaczęły się kłopoty. Cypel z łąki, stał się polem biwakowym. Dużo ludzi, dużo śmieci, no kibelki. Problemy z przejazdem przez las, czy z nieproszonymi gośćmi. Po około dziesięciu latach, Artur zrezygnował, a dzierżawę przejął Leszek. Trochę się uspokoiło, zawsze można było liczyć na Leszka ale w końcu też zrezygnował, cena poszła w górę, a pracy jak zawsze dużo. Kolejnym administratorem był Grzegorz. Starał się jak mógł, dużo zrobił. Jednakże po dwóch latach stwierdził, że gra nie warta jest świeczki, a ludzie to świnie. W roku 2020, wydzierżawilem Cypel i staram się aby było tutaj naturalnie i czysto. Razem z kolegą zrobiłem zadaszenie nad ogniskiem, śmieci w sezonie są wywożone, kibelki w miarę potrzeby opróżniane, Cypel się zmienia, brzeg trochę zarasta, z rzeczki zrobił się strumyczek. Podobno jestem złym gospodarzem.
poniedziałek, 2 września 2024
Kaszuby 2024.
Przed tygodniem, wróciłem z długiego pobytu na Kaszubach. W tym roku, było odwrotnie. Pierwszy weekend, to spotkanie poświęcone szermierce chińskiej. Prowadził je, jak poprzednio Scott Rodell. Dwóch panów z Estonii, troje Amerykanów, jeden Australijczyk mieszkający w Europie, jeden Anglik i troje Polaków. Dzień był podzielony na trzy części treningowe. Rano wolne sparingi mieczem chińskim, lekko, nie mieliśmy pełnego zestawu protektorów, druga część , to pchające dłonie, trzecia, to aplikacje. Dwa intensywne dni, było super.
Od poniedziałku do soboty, tydzień z Kendo. Zajęcia prowadził sensei Andrzej Kustosz. Jak zawsze, bardzo byłem zadowolony, z kompanii, z treningów, pogody. Ćwiczymy dwa razy dziennie, tradycyjne Kendo, dużo kata i waza ale też i gigeiko, walka treningowa. Sensei zaszczycił nas wspólną praktyką, w jego wieku, to niesamowite , a dla nas, bardzo cenne doświadczenie. Będzie co robić przez cały rok.