Tydzień z mieczem zakończony. Zwieńczeniem był wczorajszy warsztat w parku, pogoda dopisała, choć było dość wietrznie i zimno. Przez kilka godzin z Krzysztofem Tycem szlifowaliśmy podstawy i różne rodzaje kroków w zastosowaniu szermierki mieczem chińskim Jian. Oczywiście, to nie koniec praktyki z mieczem. Ten tydzień, to zajęcia w parku z grupą chętnych i wytrwałych.
Translate
niedziela, 26 lipca 2015
środa, 22 lipca 2015
Tydzień z mieczem.
Ten tydzień, poświęcam prawie w całości praktyce miecza Jian i innych rodzajów broni. Oprócz kilku lekcji indywidualnych, pracuję sam z sobą. W wolnym czasie skrobie nowe gardy do szabli Dao, przerabiam suburito na szablę podwójną, a także bokkeny na Dao.
Jeszcze raz do obejrzenia seria cięć butelek z wodą, miłego oglądania.
Jeszcze raz do obejrzenia seria cięć butelek z wodą, miłego oglądania.
niedziela, 19 lipca 2015
Po obozie.
Pól dnia pakowania i przewożenia wszystkich maneli na miejsce składowania, strych w Tucznie u mamy, idealna skrytka. Znaleźliśmy jeszcze trochę czasu na spacer, po prawie zapomnianych miejscach, piękne stare drzewa nad jeziorem Zamkowym. Wieczorkiem, mały koncert w Kamyczku. Dziś, jeszcze ostatnie spojrzenie na jezioro, trening na placu boju i po południu powrót do domu.
Modrzewie, sosny, świerki, brzozy, lipy, dęby, klony i kilka innych. Wszystko w jednym miejscu i pięknie zachowane.
Stary cmentarz Ewangelicki.
Modrzewie, sosny, świerki, brzozy, lipy, dęby, klony i kilka innych. Wszystko w jednym miejscu i pięknie zachowane.
Stary cmentarz Ewangelicki.
piątek, 17 lipca 2015
Obóz otwarty w Tucznie 4, 2015.
Ponownie ostatni dzień obozu, tym razem otwartego. Wszystko mam swój początek i koniec, niczym forma Tai Chi. Po zakończeniu wracamy do punktu wyjścia i spotkamy się tu znów za rok. Przed obozem miałem pewne obawy, a po co, a dlaczego, czy warto znów się męczyć, walczyć z komarami i pogodą, a jednak warto. Wszystko przebiegło lepiej niż sądziłem, czeka mnie jeszcze ostatni wysiłek, spakować cały kram i zabezpieczyć na kolejny rok.
Uczenie w grupie ma swój sens, jednakże tylko bezpośrednie dotarcie do studenta przyniesie najlepsze efekty. Inaczej trud, nawet po wielu latach może okazać się daremny, chyba, że ćwiczymy tylko dla zdrowia i poznanie nas nie interesuje.
W wolnym czasie, oprócz testów cieć, chwyciłem za pędzelek i namalowałem kilka znaków chińskich. Uczy to precyzji i zawsze, kaligrafia była bliska szermierce.
Uczenie w grupie ma swój sens, jednakże tylko bezpośrednie dotarcie do studenta przyniesie najlepsze efekty. Inaczej trud, nawet po wielu latach może okazać się daremny, chyba, że ćwiczymy tylko dla zdrowia i poznanie nas nie interesuje.
W wolnym czasie, oprócz testów cieć, chwyciłem za pędzelek i namalowałem kilka znaków chińskich. Uczy to precyzji i zawsze, kaligrafia była bliska szermierce.
czwartek, 16 lipca 2015
Obóz otwarty w Tucznie 3, 2015.
Trzeci dzień obozu otwartego, Forma Ojca do pozycji góry, Osiem części brokatu i kawałek Ziemi. Praca postępuje, pogoda dopisuje.
W międzyczasie robię testy cięć, to nie jest zabawa jak by się na początku wydawało. Miecz jest ostry, butelki z wodą nie stanowią większego wyzwania. Jednakże, nie każde cięcie jest doskonałe, butelki spadają, a czasem wypadnie miecz z ręki. Należy być bardzo uważnym i warto się lepiej ubrać niż tylko w koszulkę.
W międzyczasie robię testy cięć, to nie jest zabawa jak by się na początku wydawało. Miecz jest ostry, butelki z wodą nie stanowią większego wyzwania. Jednakże, nie każde cięcie jest doskonałe, butelki spadają, a czasem wypadnie miecz z ręki. Należy być bardzo uważnym i warto się lepiej ubrać niż tylko w koszulkę.
środa, 15 lipca 2015
Obóz otwarty 2, Tuczno, 2015.
Drugi dzień obozu otwartego przebiegł bez przeszkód. Ćwiczymy dwa razy dziennie Formę Ojca do pozycji góry, Osiem części brokatu i początek Ziemi w standardowej wersji. Jest tu dużo pracy z pozycjami i oddychaniem, tego nigdy dość.
Wieczorem, po praktyce miecza, jest czas na czytanie książki przy ognisku i delektowanie się ciszą. Kiedyś mi strasznie przeszkadzało, że jest tak pusto, wszyscy wyjechali i nie ma z kim pogadać, już mi to nie przeszkadza.
Trzy gracje, ruda z przodu gratis!
Wieczorem nad jeziorem.
Wieczorem, po praktyce miecza, jest czas na czytanie książki przy ognisku i delektowanie się ciszą. Kiedyś mi strasznie przeszkadzało, że jest tak pusto, wszyscy wyjechali i nie ma z kim pogadać, już mi to nie przeszkadza.
Trzy gracje, ruda z przodu gratis!
Wieczorem nad jeziorem.
wtorek, 14 lipca 2015
Obóz otwarty w Tucznie, 2015.
Wczoraj rozpoczęliśmy ćwiczenia w ramach obozu otwartego. Trochę za dużo powiedziane, przeważnie jest na nim kilka osób. Tym razem aż dwie uczestniczki, pracuje zawsze tak samo. Bez względu, czy są to tylko dwie osoby, dwadzieścia, czy więcej. Daję z siebie tyle ile mogę i zazwyczaj pracuję z podstawami. Pozycje, oddech, najprostsze elementy, które muszą być najlepiej znane. Bez tego nie ma co marzyć.
Na nudę nie narzekam, jest gdzie ćwiczyć, jest co pociąć, poczytać książkę i posiedzieć przy ognisku. Na pluskanie w jeziorze trochę za zimno ale wystarczy ciepła woda i i kąpiel gotowa.
Nadłamana gałąź w końcu spadła, na kolejne szczęści nie było pod nią żadnego człowieka ani samochodu.
Na nudę nie narzekam, jest gdzie ćwiczyć, jest co pociąć, poczytać książkę i posiedzieć przy ognisku. Na pluskanie w jeziorze trochę za zimno ale wystarczy ciepła woda i i kąpiel gotowa.
Nadłamana gałąź w końcu spadła, na kolejne szczęści nie było pod nią żadnego człowieka ani samochodu.
Takie tam...
niedziela, 12 lipca 2015
Tai Chi w Tucznie, jeszcze.
Wczoraj wszyscy już prawie wyjechali, zostali najwytrwalsi i Ci, którym nie udało się spakować przed deszczem. Być może jeszcze trochę poćwiczymy, teraz cieszę się z bycia na łonie przyrody.
Widok, jaki mam od kilku dni przy porannej kawie.
Widok, jaki mam od kilku dni przy porannej kawie.
sobota, 11 lipca 2015
Obóz Tai Chi Chuan w Tucznie 13, 2015.
Ostatni dzień tegorocznego obozu w Tucznie upłynął tak samo, jak wszystkie poprzednie dni. Pomimo, że wieczór pożegnalny skończył się późno, to na polankę stawiła się prawie cała grupa. Tradycyjnie Forma Ojca i cztery powtórzenia Formy Matki ze stylu San Feng Tai Ki Kung, do tego fragment Formy 85 i ćwiczenia z partnerem. Praca ze strukturą i aplikacje. Po południu rytm pracy identyczny.
Dlaczego tego typu obozy? Po pierwsze bardzo dużo pracy, w bardzo krótkim czasie. Jeśli ktoś chodzi na zajęcia raz w tygodniu, to równa się to ośmiu miesiącom regularnych zajęć. Przy dwóch, jest to czas czterech miesięcy zajęć.
Po drugie, nakładające się na siebie doświadczenia. Jeśli po powrocie do domu, kontynuujemy, nawet w minimalny sposób tę pracę, którą zrobiliśmy tutaj, to skok we wzroście umiejętności jest bardzo duży.
Po trzecie, możliwość spotkania i ćwiczenia z tymi, z którymi na co dzień nie mamy kontaktu. Ćwiczenie w rodzimej grupie, to zawsze stała liczba uczestników, do których po jakimś czasie się przyzwyczajamy i niewiele nas zaskakuje. Szczególnie widać, to przy Tui Shou.
Po czwarte, życie i ćwiczenie na łonie przyrody, to coś, czego nie mamy na co dzień i coś, czego nie da się kupić, trzeba to przeżyć.
Kiedy uczę się nowej formy, to robię sobie taki ogólny szkic. W ogóle nie koncentruję się na szczegółach. Dopiero, kiedy jestem pewien, że kierunki i ten ogólny zarys jest w porządku, biorę się za szczegóły i forma się wypełnia. W ten sposób, nawet po kilku powtórzeniach jestem w stanie zapamiętać nowy twór. Tak mała pomoc, przy uczeniu się czegokolwiek.
Obóz zakończył się już spokojnie, dziś i jutro pakowanie i powroty do domu. Mam nadzieję, że wszyscy zabrali ze sobą nowe doświadczenia i same miłe wspomnienia.
Do zobaczenia w przyszłym roku.
Dlaczego tego typu obozy? Po pierwsze bardzo dużo pracy, w bardzo krótkim czasie. Jeśli ktoś chodzi na zajęcia raz w tygodniu, to równa się to ośmiu miesiącom regularnych zajęć. Przy dwóch, jest to czas czterech miesięcy zajęć.
Po drugie, nakładające się na siebie doświadczenia. Jeśli po powrocie do domu, kontynuujemy, nawet w minimalny sposób tę pracę, którą zrobiliśmy tutaj, to skok we wzroście umiejętności jest bardzo duży.
Po trzecie, możliwość spotkania i ćwiczenia z tymi, z którymi na co dzień nie mamy kontaktu. Ćwiczenie w rodzimej grupie, to zawsze stała liczba uczestników, do których po jakimś czasie się przyzwyczajamy i niewiele nas zaskakuje. Szczególnie widać, to przy Tui Shou.
Po czwarte, życie i ćwiczenie na łonie przyrody, to coś, czego nie mamy na co dzień i coś, czego nie da się kupić, trzeba to przeżyć.
Kiedy uczę się nowej formy, to robię sobie taki ogólny szkic. W ogóle nie koncentruję się na szczegółach. Dopiero, kiedy jestem pewien, że kierunki i ten ogólny zarys jest w porządku, biorę się za szczegóły i forma się wypełnia. W ten sposób, nawet po kilku powtórzeniach jestem w stanie zapamiętać nowy twór. Tak mała pomoc, przy uczeniu się czegokolwiek.
Obóz zakończył się już spokojnie, dziś i jutro pakowanie i powroty do domu. Mam nadzieję, że wszyscy zabrali ze sobą nowe doświadczenia i same miłe wspomnienia.
Do zobaczenia w przyszłym roku.
piątek, 10 lipca 2015
Obóz Tai Chi w Tucznie 12, 2015.
Dzień rozpoczął się normalnie, praktyka poranna, Forma Ojca i cztery razy Forma Matki, Długa Forma i ćwiczenia z partnerem. Tym razem ćwiczyliśmy fragment formy, a druga osoba poprawiała strukturę w ruchu. Dużo trzeba się nagadać przy dużej różnicy doświadczeń.
Po południu praktyka właściwie wyglądała tak samo, z tą różnicą, że byliśmy ubrani tradycyjnie biało czarno, dla podkreślenia respektu dla byłych nauczycieli. Szczególnie pamiętaliśmy dziś o Ewie Iskrzyńskiej. Specjalnie dla niej wykonaliśmy Jej ulubiony Pa Tuan Chin.
Atrakcji na tym kończącym się obozie nie brakowało, tuż przed zajęciami spadło na nasz parking drzewo, pięknie się wpasowało pomiędzy samochody. Nikomu na szczęście nic się nie stało tylko najedliśmy się strachu i było, co posprzątać. Drewno wykorzystaliśmy na końcowe ognisko. Były wspomnienia i wspólne śpiewanie. Wieczór zakończył się późno ale jutro i tak normalny dzień ćwiczeń.
Po południu praktyka właściwie wyglądała tak samo, z tą różnicą, że byliśmy ubrani tradycyjnie biało czarno, dla podkreślenia respektu dla byłych nauczycieli. Szczególnie pamiętaliśmy dziś o Ewie Iskrzyńskiej. Specjalnie dla niej wykonaliśmy Jej ulubiony Pa Tuan Chin.
Atrakcji na tym kończącym się obozie nie brakowało, tuż przed zajęciami spadło na nasz parking drzewo, pięknie się wpasowało pomiędzy samochody. Nikomu na szczęście nic się nie stało tylko najedliśmy się strachu i było, co posprzątać. Drewno wykorzystaliśmy na końcowe ognisko. Były wspomnienia i wspólne śpiewanie. Wieczór zakończył się późno ale jutro i tak normalny dzień ćwiczeń.
Subskrybuj:
Posty (Atom)