Translate

poniedziałek, 17 marca 2014

Warsztat Tai Chi Chuan w Pradze.

W miniony weekend wziąłem po raz, już sam nie wiem który, udział w warsztacie Tai Chi Chuan w Pradze. Warsztat oczywiście był prowadzony przez Tomasza Nowakowskiego, mojego nauczyciela, mentora i przyjaciela. Spotkanie rozpoczęło się w piątek późnym popołudniem, a na pierwszy ogień poszło poprawianie pozycji. Oznacza to, że stoimy wybranych pozycjach, z którymi sobie pracujemy, rozluźniamy napięcia i przypominamy sobie wszystkie informacje, które już znamy. W tym czasie Tomasz, przemieszcza się po sali i poprawia naszą strukturę. Pierwsze 45 minut stania w pozycji naturalnej, nie powiem, żeby minęło jak z bicza trzasnął, ale początek jest zawsze łatwiejszy. Poza stopami, nie odczuwałem, żadnej innej niewygody, aby nie uciekać myślami od ćwiczenia, najczęściej liczę oddechy, doliczyłem chyba do 450. Używam metody taoistycznej, czyli liczę oddechy do 100 i rozpoczynam od początku. Dawno już tak długo nie stałem w jednej pozycji bez ruchu. W drugiej połowie stania dodałem sobie zmiany, pozycja góry, pozycja łuku, trochę pracy rąk, odparcie, pozycja wody i tak w kółko kolejną godzinę. Poprawianą pozycję naturalną, odparcie i odepchnięcie, miałem jako jeden z ostatnich. Taka praktyka przynosi bardzo wiele ciekawych doświadczeń. Trzecia godzina zajęć, to już tylko relaks, to znaczy Tui Shou, z partnerem można bardziej odpocząć, chyba że jest wymagający i nie zmęczył się staniem, co około dziesięć minut zmiana partnera. Ogólnie mogę powiedzieć, że ten tym ćwiczeń nie jest dla początkujących.







Drugi dzień warsztatu w Pradze poświęcony był pracy z aplikacjami trzynastu podstawowych form, które są zwarte w początku formy Yang. Oczywiście zajęcia rozpoczęliśmy od przećwiczenia Formy Ojca stylu San Feng. Tutaj kilka słów do tej formy, pierwsza jej część ma charakter Yang, czyli, że aktywnie uruchamiamy cały organizm, druga cześć ma charakter Yin, w pozycjach pracujemy bardziej wewnętrznie, wszystko osiada.


Dużo czasu pracowaliśmy z aplikacją uderzenia barkiem, tutaj w bardzo niskiej pozycji. Pierwsza cześć zajęć trwała 2,5 godziny, druga wyglądała podobnie do pierwszej. Forma Ojca, kilka powtórzeń początku formy Yang i dużo pracy z partnerem, poprzez aplikacje do ćwiczenia Tui Shou.


Ostatni dzień warsztatu, był dla mnie dniem skróconym, ze względu na odjazd autobusu nie uczestniczyłem  w drugiej części zajęć. Pierwsza była podobna do poprzedniego ćwiczenia, czyli Forma Ojca i ćwiczenie aplikacji z przejściem do Tui Shou. Druga cześć, podobno najważniejsza, to miała być praktyka indywidualna i konsultacje. Można było ćwiczyć sobie dowolną formę, lub ćwiczenia z partnerem, a jeśli ktoś praktykował szermierkę, to także praca z mieczem. Niecałe trzy dni, a tak wiele się wydarzyło, co prawda, dawniej ćwiczyliśmy czasowo więcej i większe ilości form, ale jak to Tomasz mówi, "stawiaj na jakość, a nie na ilość". Tym akcentem zakończę relację z wiosennego warsztatu w Pradze.

środa, 5 marca 2014

Trening, nauka i codzienność.

W ostatnich kilku miesiącach wyrównały mi się godziny praktyki własnej i uczenia innych. Obecnie jest to około dwanaście godzin indywidualnej praktyki i tyle samo prowadzenia różnego typu zajęć w ciągu tygodnia. W poniedziałek ćwiczę około godziny rano i jadę na zajęcia w grupie osób starszych. Tego samego dnia po południu, prowadzę zajęcia w grupie otwartej, czyli trening średnio obciążeniowy, trwa 1,5 godziny. We wtorek ćwiczę w domu rano około 2,5 godziny, po południu zajęcia w grupie średnio zaawansowanej około 1,5 godziny. W środę w domu rano ćwiczę sam około 2,5 godziny, po południu trening w grupie otwartej trwający 1,5 godziny. W czwartek ćwiczę rano około dwóch godzin, wczesnym popołudniem prowadzę godzinne zajęcia w grupie początkującej, nie w każdym tygodnia, a po godzinnej przerwie i przemieszczeniu się w kolejne miejsce, mam zajęcia z grupa najbardziej zaawansowaną, kolejne dwie godziny. W piątek rano ćwiczę sam w domu około 2,5 godziny. Po południu nie prowadzę żadnych zajęć, za to uczestniczę w treningu Kendo, obciążenie, jest zawsze spore ale odpoczywam psychicznie. W sobotę rano jestem poza domem i mam około 45 minut na własne ćwiczenia, po czym prowadzę godzinne zajęcia w grupie osób starszych. Po południu trening w grupie Qi Gong, około dwóch godzin praktyki. Niedziela powinna być dniem odpoczynku ale rano zazwyczaj spotkania szermiercze około 2,5 godziny, czasami wymieniam je na kierunkowe warsztaty, trwające tyle samo. Po południu ćwiczę sam godzinę do półtorej. Spotkania szermiercze są najbardziej wyczerpujące ale i najbardziej satysfakcjonujące.
Zaczyna mi trochę brakować praktyki własnej ale za to mam wiele doświadczeń wynikających z ciągłego prowadzenia zajęć. Czas na odpoczynek zdobywam kiedy tylko mogę. Oprócz soboty, w mojej praktyce połowę czasu poświęcam na praktykę miecza.

W ostatnią sobotę odbyło się kolejne spotkanie z cyklu Qi Gong i nie tylko. Pracowaliśmy intensywnie z Jedwabnymi Formami, Formą Ojca i Ośmioma Częściami Brokatu, medytacją siedzącą i innymi ciekawymi rzeczami. Dużo przy tym było pracy z oddechem, z pozycją, a na koniec zahaczyliśmy jeszcze o praktykę Heng Haa. Moja koncepcja pracy z Qi Gong, to otwarcie stawów przez ćwiczenia Tao Yin z Formy Ojca, poszukiwanie równowagi pozycji, szczególnie przy Ośmiu Częściach Brokatu, praca z energią ruchu w Jedwabnych Formach, a wszystkiemu towarzyszy świadomy oddech.

Ostatnia niedziela, to także kolejne spotkanie szermiercze, towarzyszył nam kolega praktykujący Wing Chun. Owocna praca zakończona sparingiem w maskach szermierczych na drewniane miecze. Realizm dość znaczy i w porównaniu do szermierki na Shinai trochę inne odczucia w kontakcie miecza z mieczem, siniaki podobne. Kiedy nagram jakiś film to wstawię, teraz zapraszam do mojego pierwszego sparingu, na zmodyfikowane Shinai.