Translate

czwartek, 26 grudnia 2013

Świąteczny trening.

Pierwszy dzień świąt przywitał mnie bardzo piękną pogodą, nie mogłem sobie odmówić wycieczki do lasu, na moje miejsce letnich ćwiczeń. Świąteczne ćwiczenia o poranku nie różniły się specjalnie od pozostałych porannych ćwiczeń. Forma Ojca na początek, czyli ćwiczenia Tao Yin, Forma Matki, czyli trzynaście podstawowych form w ruchu. Długa Forma stylu Yang, też jest realizacją trzynastu podstawowych from Tai Chi w ruchu, tyle że, w bardzo rozciągniętej postaci. Drugą cześć ćwiczeń poświęciłem na wykonanie trzynastu podstawowych from z mieczem, w pozycjach zatrzymanych i Formy 54 kroków z mieczem, czyli te same techniki praktykowane w ruchu. Dla uspokojenia oddechu przećwiczyłem Kanon trzynastu podstawowych form. Na zakończenie wykonałem dwa ćwiczenia z Ośmiu Części Brokatu, po około 50 powtórzeń. Po wielu latach wracam do głębszego studiowania tej formy Qi Gong, o niej będę chciał za jakiś czas, może już jutro, umieścić kolejny wpis, jest tego warta. Ćwiczenia na łonie natury są najbardziej efektywne.
Po południu, też ćwiczyłem, tyle że już w domu. Początek Formy Ojca, pozycja góry i praktyka Tan Pin. Długa Forma Yang, trzynaście form z mieczem Tai Chi i kilkadziesiąt ciachnięć Shinai.
Drugi dzień świąt, to już ćwiczenie w domu i jak zwykle podobnie, Forma Ojca i Matki ze stylu San Feng Tai Ki Kung. Długa Forma Yang i praktyka miecza. Ten tryb treningowy jest moim rutynowym ćwiczeniem, które uzupełniam pojedynczymi praktykami. Na zakończenie domowych ćwiczeń siadam na chwile do medytacji.
Po południu trening zawsze jest trochę inny, podobnie jak wczoraj początek Formy Ojca, jednak tym razem pozwoliłem sobie na dłuższe stanie w pozycji góry, około 50 oddechów, ani dużo, ani mało. Ze stylu San Feng wykonałem jeszcze praktykę Złotej Pigułki w pozycji metalowego tygrysa, po 108 obrotów w prawo i w lewo, ani dużo, ani mało. Długa Forma Yang, do tego kilka powtórzeń końcówki części człowieka. Druga cześć ćwiczeń, to praktyka miecza Tai Chi i kilkadziesiąt cięć Shinai.
Ćwiczenia zakończyłem także wykonaniem jednego ćwiczenia z Ośmiu Części Brokatu, około 50 razu i medytacją siedzącą. Święta nie muszą oznaczać siedzenia i jedzenia, ale też i czas na zrobienie tego, czego nie udało się zrobić w innym momencie. Wówczas, nie ma mowy o zmarnowanym czasie.

niedziela, 22 grudnia 2013

niedziela, 15 grudnia 2013

Tai Chi oraz Qi gong.

Obecnie pod uwagę brany jest przede wszystkim zdrowotny aspekt praktyki Tai Chi i Qi gong, jako główny powód rozpoczęcia ćwiczeń. Bardzo dużo mówi się o tym, jaki wpływ na nasze zdrowie ma wykonywanie tego typu ćwiczeń. Każdy z ćwiczących może na ten temat wiele powiedzieć ale zazwyczaj nie są to jakieś spektakularne doświadczenia. Na przykład, przestało boleć mnie w plecach, lekko się wyprostowałem, jestem mniej zmęczony i jeszcze wiele innych. Nie odbiegają one jednak od poprawy ogólnej kondycji, pod wpływem jakichkolwiek ćwiczeń o umiarkowanym obciążeniu ciała. Na wyróżnienie zasługują dwie sprawy, bardzo świadoma praca z oddechem i wykonywanie ćwiczeń z bardzo dużym naciskiem na rozluźnianie napięć mięśniowych. Te dwie rzeczy przyczyniają się do rozwoju głębokiej świadomości ciała i realnego odczucia jaki wpływ na ciało mają wykonywane ćwiczenia. Jeśli posiada się podstawową wiedzę z zakresu chińskiej medycyny tradycyjnej, tzn wiedza o podstawowych meridianach, przepływie Chi, czy teorii Pięciu Przemian.To nie jest rzeczą dziwną, że odczuwa się wpływ konkretnych ćwiczeń na pracę, czy może uaktywnienie się przepływu witalnej energii, w obrębie konkretnych przestrzeni naszego organizmu, czy określonych organów. Mamy bardzo wiele ciekawych ćwiczeń, jednym z nich jest jedna z Jedwabnych Form Siedzących "kwitnąca wiosna", bardzo stymulująco wpływa na pracę serca. W innych ćwiczeniach akcentuje się pracę płuc, żołądka, czy innych organów. Jednakże do póki tego nie poczujemy, to będzie to tylko wiedzą teoretyczną, ale poprzez praktykę staje się wiedzą osobistą.

Kwitnąca wiosna, aż mi się oczy świecą!

czwartek, 12 grudnia 2013

Mokuso w Kendo

Mokuso, czyli medytacja w połączeniu z prawidłowym oddechem, krótko ale na poważnie, przed i po treningu Kendo.



  • MOKUSO - sztuka odprężenia umysłu dla osiągnięcia KI...

Mokuso (z jap. medytacja)  definiować można się jako komponowanie własnej postawy oraz oddechu dla odprężenia umysłu - osiągnięcia odpowiedniego dla treningu szermierki stanu ducha i ciała. Mimo, iż mokuso stosowane w kendo w żadnym wypadku nie jest prawdziwą medytacją, to ten ceremoniał wywodzący się Buddyzmu Zen (medytacja występuje przede wszystkim w religiach i duchowości Wschodu, jednakże elementy medytacji dają się również zauważyć w chrześcijaństwie - hezychazm lub w islamie - sufizm) ma w codziennym treningu dużo większe znaczenie niż mogłoby się z początku wydawać. 

Z praktycznego punktu widzenia - istotnego dla większości trenujących - umiejętność wyciszenia samego siebie i szybkiej koncentracji może bowiem w znaczący sposób ułatwić szermierzowi przygotowanie do walki i zwalczyć stres - szczególnie podczas zawodów sportowych. 

Mokuso, najczęściej przeprowadzane przed i po zasadniczym treningu - zwykle trwa ok. 2 - 3 głębokich oddechów. W czasie mokuso każdy indywidualnie musi wypracować w sobie sposób na osiągnięcie takiego stanu odprężenia, aby uzyskać: - wewnętrzny spokój i wyciszenie umysłu, - harmonię i równowagę ducha oraz ciała, - koncentrację i jasność umysłu, - wyzwolenie w sobie motywacji dla osiągnięcia celu jaki stawiamy sobie na dziś, na najbliższy czas oraz w dalekiej przyszłości...

... ok, ale na czym to tak naprawdę polega ...

Wydech - oczyszczanie umysłu przez mentalne odrzucenie wszystkiego, co negatywne : gniew, nienawiść, żal, zwątpienie, niepewność, obawa, strach, bezsilność... 

W to miejsce, po oczyszczeniu umysłu, wypełniamy przy wdechu pozytywnymi myślami, uczuciami, emocjami - tym wszystkim, co zdrowe, piękne oraz silne. Wszystkim, co sprawia nam przyjemność i napawa poczuciem bezpieczeństwa, spokoju, równowagi oraz harmonii.

... o technice oddychania słów kilka ....

Oddychanie mokuso może być trudne do nauczenia, ale w związku z tym, że wykonujemy je na początku i końcu każdego treningu, taka praktyka może stać się bardzo szybko dobrym nawykiem.

Podstawowa metoda oddychania mokuso:

1) wdech przez ok. 3 sekundy
2) zatrzymanie powietrza przez ok. 2 sekundy
3) wydech przez ok. 10-15 sekund 

... teraz trochę detali ...

1) Wdech                         

Nabierz powietrze przez nos. Powietrze dociera do miejsca zwanego seika-tanden (około trzech palców poniżej pępka). Taki sposób chroni nas przed oddychaniem płytkim. Chcemy oddychać głęboko.

Często kiedy bierzemy wdech unosimy ramiona. Może się wydawać, że nabieramy dużo powietrza, ale okazuje się, że nie możemy. Gdy zamiast klatki piersiowej użyj przepony okaże się, że możesz nabrać o wiele więcej powietrza. Warto zauważyć, że generalnie oddychanie klatką piersiową nie jest dobre w kendo - nie chcemy pokazywać przeciwnikowi kiedy bierzemy wdech, ponieważ jest to dobry moment dla niego do ataku.

2) Zatrzymaj oddech

Nie wydychamy od razu nabranego powietrza. Trzymamy je wewnątrz przez krótką chwilę. Uważa się, że powietrze powinno być zatrzymane właśnie w seika-tanden. Powinno to trwać około 2 sekund.

3) Wydech

Powietrze wydychamy ustami, ale nie całe na raz. Wydech robimy długo i powoli. Powinno to trwać około 10-15 sekund. Dlaczego tak długo? Dlatego, że im dłuższy robimy wydech, tym bardziej potrafimy się uspokoić. Poza tym podczas głębokiego oddychania lepiej pracuje nasz mózg. Każdy może to potwierdzić na podstawie swoich doświadczeń. Gdy wypuszczamy powietrze, musimy ten wydech kontrolować. W tym celu używamy naszych mięśni brzucha. Róbmy to tak, żeby czuć ich lekkie napięcie.

...na koniec kilka cennych rad...

- nie wypuszczaj powietrza całkowicie. 

Zostaw odrobinę, tak żebyś ani przez moment nie został zupełnie bez powietrza. Spróbuj zacząć od wydychania przez 10 sekund, a później staraj się to wydłużać.

- nie myśl zbyt intensywnie o całkowitym opróżnieniu umysłu. 

Ludzie często myślą, że podczas mokuso powinni opróżnić umysł i PRÓBUJĄ wtedy nie myśleć o niczym. Równocześnie, gdy PRÓBUJĄ nie myśleć, wtedy właśnie myślą...

Po prostu zrelaksuj się i skoncentruj na oddechu. Rozluźnij się i ciesz momentem mokuso.


*opracowano na podstawie tekstu Imafuji Masahiro
    MOKUSO - sztuka odprężenia umysłu dla osiągnięcia KI...

    Mokuso (z jap. medytacja) definiować można się jako komponowanie własnej postawy oraz oddechu dla odprężenia umysłu - osiągnięcia odpowiedniego dla treningu szermierki stanu ducha i ciała. Mimo, iż mokuso stosowane w kendo w żadnym wypadku nie jest prawdziwą medytacją, to ten ceremoniał wywodzący się Buddyzmu Zen (medytacja występuje przede wszystkim w religiach i duchowości Wschodu, jednakże elementy medytacji dają się również zauważyć w chrześcijaństwie - hezychazm lub w islamie - sufizm) ma w codziennym treningu dużo większe znaczenie niż mogłoby się z początku wydawać.

    Z praktycznego punktu widzenia - istotnego dla większości trenujących - umiejętność wyciszenia samego siebie i szybkiej koncentracji może bowiem w znaczący sposób ułatwić szermierzowi przygotowanie do walki i zwalczyć stres - szczególnie podczas zawodów sportowych.

    Mokuso, najczęściej przeprowadzane przed i po zasadniczym treningu - zwykle trwa ok. 2 - 3 głębokich oddechów. W czasie mokuso każdy indywidualnie musi wypracować w sobie sposób na osiągnięcie takiego stanu odprężenia, aby uzyskać: - wewnętrzny spokój i wyciszenie umysłu, - harmonię i równowagę ducha oraz ciała, - koncentrację i jasność umysłu, - wyzwolenie w sobie motywacji dla osiągnięcia celu jaki stawiamy sobie na dziś, na najbliższy czas oraz w dalekiej przyszłości...

    ... ok, ale na czym to tak naprawdę polega ...

    Wydech - oczyszczanie umysłu przez mentalne odrzucenie wszystkiego, co negatywne : gniew, nienawiść, żal, zwątpienie, niepewność, obawa, strach, bezsilność...

    W to miejsce, po oczyszczeniu umysłu, wypełniamy przy wdechu pozytywnymi myślami, uczuciami, emocjami - tym wszystkim, co zdrowe, piękne oraz silne. Wszystkim, co sprawia nam przyjemność i napawa poczuciem bezpieczeństwa, spokoju, równowagi oraz harmonii.

    ... o technice oddychania słów kilka ....

    Oddychanie mokuso może być trudne do nauczenia, ale w związku z tym, że wykonujemy je na początku i końcu każdego treningu, taka praktyka może stać się bardzo szybko dobrym nawykiem.

    Podstawowa metoda oddychania mokuso:

    1) wdech przez ok. 3 sekundy
    2) zatrzymanie powietrza przez ok. 2 sekundy
    3) wydech przez ok. 10-15 sekund

    ... teraz trochę detali ...

    1) Wdech

    Nabierz powietrze przez nos. Powietrze dociera do miejsca zwanego seika-tanden (około trzech palców poniżej pępka). Taki sposób chroni nas przed oddychaniem płytkim. Chcemy oddychać głęboko.

    Często kiedy bierzemy wdech unosimy ramiona. Może się wydawać, że nabieramy dużo powietrza, ale okazuje się, że nie możemy. Gdy zamiast klatki piersiowej użyj przepony okaże się, że możesz nabrać o wiele więcej powietrza. Warto zauważyć, że generalnie oddychanie klatką piersiową nie jest dobre w kendo - nie chcemy pokazywać przeciwnikowi kiedy bierzemy wdech, ponieważ jest to dobry moment dla niego do ataku.

    2) Zatrzymaj oddech

    Nie wydychamy od razu nabranego powietrza. Trzymamy je wewnątrz przez krótką chwilę. Uważa się, że powietrze powinno być zatrzymane właśnie w seika-tanden. Powinno to trwać około 2 sekund.

    3) Wydech

    Powietrze wydychamy ustami, ale nie całe na raz. Wydech robimy długo i powoli. Powinno to trwać około 10-15 sekund. Dlaczego tak długo? Dlatego, że im dłuższy robimy wydech, tym bardziej potrafimy się uspokoić. Poza tym podczas głębokiego oddychania lepiej pracuje nasz mózg. Każdy może to potwierdzić na podstawie swoich doświadczeń. Gdy wypuszczamy powietrze, musimy ten wydech kontrolować. W tym celu używamy naszych mięśni brzucha. Róbmy to tak, żeby czuć ich lekkie napięcie.

    ...na koniec kilka cennych rad...

    - nie wypuszczaj powietrza całkowicie.

    Zostaw odrobinę, tak żebyś ani przez moment nie został zupełnie bez powietrza. Spróbuj zacząć od wydychania przez 10 sekund, a później staraj się to wydłużać.

    - nie myśl zbyt intensywnie o całkowitym opróżnieniu umysłu.

    Ludzie często myślą, że podczas mokuso powinni opróżnić umysł i PRÓBUJĄ wtedy nie myśleć o niczym. Równocześnie, gdy PRÓBUJĄ nie myśleć, wtedy właśnie myślą...

    Po prostu zrelaksuj się i skoncentruj na oddechu. Rozluźnij się i ciesz momentem mokuso.


    *opracowano na podstawie tekstu Imafuji Masahiro

Odkrycia

Codzienna praktyka przynosi różne odkrycia zmieniające wykonie konkretnych ćwiczeń. Czasem jest coś niewielkiego, a czasami bardzo duża zmiana. Najwięcej ciekawych rzeczy wydarza się przy ćwiczeniu Formy Ojca. Te ćwiczenia nie są spektakularne ale systematyczne ich wykonywanie przynosi bardzo trwałe efekty bez dużego nakładu wysiłkowego. Ostatnio odkryłem, przy wykonywaniu osiadania ze skręcaniem kolan, tuż przed takim jakby rozciąganiem, że złączone kolana i stopy, całkowicie sklejone. Powodują mniejsze obciążenie kolan i zapobiega to ewentualnym ich przeciążeniu. Zawile to brzmi, ale jeśli ktoś ćwiczy tę formę będzie wiedział o co chodzi.

W innym miejscu zainspirowała mnie ciekawa praca z oddechem, zazwyczaj jest to oddech naturalny, sam płynie, ważne aby nie był zatrzymywany. Ta ciekawostka dotyczy wydechu i jest to bardzo konkretne ćwiczenie. Staramy się aby wydech był dłuższy od wdechu, a co najmniej tej samej długości. Fizjologicznie wdech jest dłuższy, ale kiedy jest odwrotnie, to okazuje się, że mamy do czynienia z ćwiczeniem, które poprawia jakość oddychania. Po prostu wydolność oddechowa o wiele bardziej wzrasta.
Świadome ćwiczenie przynosi zawsze ciekawe rezultaty.

Osiem Części Brokatu - napinanie łuku, jak przy polowaniu na białego tygrysa.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rytm

Poranne ćwiczenia rutynowe, Forma Ojca i dwa razy Forma Matki, Długa Forma, praktyka miecza i dodatki wszystko razem zajmuje mi około 2,5 godziny. Najwięcej ciekawych przemyśleń dopada mnie w czasie prowadzenia zajęć. Czasami mam przygotowany temat zajęć, a czasami zwyczajnie rozpoczynam i temat pojawia się sam. Nie jest tak, że coś sobie wymyślam, ale wiele rzeczy pojawia się intuicyjnie i jest wynikiem wcześniejszych doświadczeń, treningu i przemyśleń.
Tematem dzisiejszych zajęć był rytm, rytm jaki towarzyszy nam w każdej chwili życia, rytm naszego oddechu, rytm bicia serca, rytmy przyrody, dzień i noc, pory roku. Ćwiczenia, jakie wykonujemy, także podlegają konkretnym rytmom i frekwencji, wolniej, szybciej, równomiernie, czy skokowo. Rytm wytwarza wibracje, staje się muzyką, a wówczas przynosi określone efekty. Podobno, w dawnych chinach, lekarz nadawał dziecku drugie imię, a jego brzmienie powodowało wibrację wzmacniającą słabszy organ. Dziś wiemy jak dużą rolę odrywa wibracja i rytm, stosuje się muzykoterapię, wibroterapię i wiele innych ciekawych metod pomocnych w zachowaniu, czy powrocie do zdrowia po przebytych urazach i chorobach. Szczególnie w Formie Ojca, którą ćwiczę codziennie sam, jak i na zajęciach, te różnorakie rytmy odgrywają bardzo istotna rolę. Choćby, to był tylko rytm, samych codziennych systematycznych ćwiczeń.

Zima, rytm przyrody jest niezmienny, chociaż nie do przewidzenia.

niedziela, 8 grudnia 2013

Zima

Codzienne treningi już tylko w domu, chociaż nie wykluczam, że kiedy zrobi się fajna pogoda, lekki mrozik i słoneczko, to wybiorę się do parku poćwiczyć. Krótko opisze jak wygląda cały tydzień treningowy.
Poniedziałek, zaczynam od treningu w domu, Forma Ojca, zawierająca w sobie ćwiczenia Tao Yin, które mają za zadanie otwarcie całego organizmu, nie jest to forma na rozgrzewkę, trochę za długo trwa. Do niej dodaje praktykę Tan Pin i dwa powtórzenia Formy Matki, czyli trzynaście podstawowych form Tai Chi w ruchu. Następnie wykonuję Długą Formę stylu Yang i praktykę miecza, wszystkie techniki, po kilkadziesiąt powtórzeń. Na koniec treningu trochę pracy z kulą i kijem, kilkadziesiąt cięć shinai i krótka medytacja siedząca. W ten sam sposób pracuję codziennie aż do piątku, czyli forma zewnętrzna treningu się nie zmienia, a w formie wewnętrznej treningu czasem mi się udaje popracować z czymś więcej niż tylko  z techniką. Czasem z zakorzenieniem w stopach, czasem z rozluźnieniem, z jakąś konkretną zasadą, trochę dłużej postoję w pozycji góry, lub wykonam dla sprawdzenia większą ilość powtórzeń konkretnej techniki. W tych samych dniach prowadzę także zajęcia, w poniedziałek w grupie otwartej, dużo mówienia z mojej strony, podobnie we wtorek. W środę poziom trochę wrasta, także jest to grupa otwarta, ale już bardziej zaawansowana. W czwartek, dość często mam zajęcia po zajęciach, jedne o 15 w grupie otwartej, a kolejne o 17 w grupie najbardziej zaawansowanej. Od września udało nam się zrealizować ciekawą pracę, wykonaliśmy kawałek po kawałku Ojca i Matkę ze stylu San Feng przy pomocy partnera. Obecnie rozpoczęliśmy podobną pracę z Długą Formą Yang, i okazało się, że z tą Formą będziemy pracować najdłużej, nie tylko ze względu na samą długość tej formy. Także z powodu największej liczby doświadczeń z nią związanych i ciągłej praktyki tej formy, po prostu moja i nie tylko wiedza o tej formie jest największa, pod każdym względem. W piątki chodzę na Kendo, jakoś sobie radzę.
W sobotę rano jestem na zajęciach wyjazdowych, na szczęście, podobnie jak przed wszystkimi innymi zajęciami mam trochę czasu dla siebie, więc wykorzystuję go na poćwiczenie kanonu, mojego ulubionego fragmentu, formy Syna, czy czegoś jeszcze innego. Tego samego dnia po południu ma ćwiczenia najbardziej związane z Qi Gong, Forma Ojca na otwarcie stawów, Pa Tuan Chin( Osiem części brokatu), Jedwabne Formy i inne ciekawe praktyki pracy z Chi, czyli witalną energia człowieka, choćby w samej pracy z oddechem.
Niedziela nie jest dniem odpoczynku, rano tak jak wczoraj odbył się mini warsztat z Długiej Formy, drugi już z kolei. Wcześniej były to warsztaty poświęcone Tui Shou. Dużo powtórzeń pojedynczych form i kroków, jak i dłuższych fragmentów. Po południu już tylko krótki trening w domu i w zasadzie tak wygląda mój cały tydzień pracy. Gdybym chciał pisać o codziennych doświadczeniach musiałbym to robić codziennie, szybko się ulatniają, oczywiście zostają w ciele, ale wszystko toczy się dość szybko i jedne doświadczenia zostają zastąpione innymi. Tylko czasem zdarzają się takie, które są głębsze i zostają na dłużej. Na zakończenie, moim nielicznym czytelnikom życzę owocnej praktyki.
Zamarznięta Wisła w zeszłym roku, jak będzie w tym?

niedziela, 17 listopada 2013

Dni Kultury Chińskiej w Grudziądzu

Dziś mieliśmy przyjemność wziąć udział w obchodach dni Kultury Chińskiej w Centrum Kultury "TEATR", w Grudziądzu. Mieszkańcy w ciągu dwóch dni mieli do obejrzenia mnóstwo atrakcji. Pokazy filmów o tematyce związanej z kuchnią chińską, codziennym życiem mieszkańców kraju środka. Pokazy kaligrafii, gry na tradycyjnych chińskich instrumentach, ceremonię parzenia herbaty i związanej z tym napojem historii. Śmiało mogę powiedzieć, że gwoździem programu było Tai Chi Chuan, w postaci dwóch filmów fabularnych. "Tai Chi 0" i "Tai Chi Hero" , a także naszego skromnego pokazu ćwiczeń Qi Gong i form Tai Chi, które ćwiczymy na co dzień i od święta. Jeśli zdobędę zdjęcia i filmy, to oczywiście się nimi podzielę.
Plakat promujący imprezę.
 Szybki kadr z ceremonii parzenia herbaty i gry na Guigin.

Link do Gazety Pomorskiej ze zdjęciami: http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/gallery?Site=PO&Date=20131117&Category=GALERIA&ArtNo=111709982&Ref=PH&Params=Itemnr=4

poniedziałek, 11 listopada 2013

Metodyka

Nasza szkoła znana jest z dobrze przemyślanej metodyki uczenia, opartej na wieloletnim doświadczeniu Tomasza Nowakowskiego, którego jestem uczniem od ponad dwudziestu lat, a także na doświadczeniu płynącym z mojej i wspólnej praktyki wielu ćwiczących. Nasze osobiste doświadczenia są weryfikowane w praktyce, poprzez kontakty z innymi szkołami i praktykami tych szkół. Nie chcę tutaj pisać pochwalnych poematów na ten temat ale na prawdę nie jest łatwo spotkać się z dobra metodyką w praktyce, nie tylko Tai Chi Chuan, ale i wielu innych systemów. Krótko chciałbym opisać naszą metodykę, a właściwie metodykę którą sam się posługuję.
Po pierwsze, posługujemy się specyficzną Formą Ojca, dzięki wielkie Dr Ming Wong, jest ona zbiorem ćwiczeń Tao Yin, i jest ćwiczona na każdym etapie zaawansowania. Ma za zadanie uruchomienie całego organizmu, w szczególności wszystkie stawy. Efektem tego, jest ich lepsze ułożenie względem siebie. Ma delikatnie porozciągać wszystkie mięśnie i ścięgna, co przełoży się na zmniejszenie napięć wewnątrz organizmu. Przynosi jeszcze wiele innych ciekawych efektów i rezultatów, i można o niej wiele napisać ale lepiej ją ćwiczyć.
Po drugie, kiedy już organizm jest lepiej rozluźniony i przez praktykę Formy Ojca jesteśmy go bardziej świadomi, to ja stosuję ćwiczenie "Ośmiu Części Brokatu", jako ćwiczenie wzmacniające i uczące głębszej pracy z oddechem, a także pracy ze świadomie ustawianą pozycją. W tej formie ćwiczeń, praktycznie od razu, można skoncentrować uwagę na Nei kung, czyli pracy wewnętrznej związanej z koncentracją umysłu, na tym co się dzieje z naszym ciałem. To akurat, będzie potrzebne przy uczeniu się form Tai Chi. Zamiennie stosują tę metodę z praktykowanie całości Formy Ojca, która zawiera w sobie podobną pracę w pozycjach, ale z początkującymi nie wychodzi za dobrze, ponieważ wiele pozycji, to trudne ćwiczenia.
Po trzecie, praktyka from Tai Chi, z początkującymi jest to, ćwiczenie pierwszych kroków formy Matki, czy pierwszej części Długiej Formy. Z zaawansowanymi całych form i Matki, i Długiej Formy Yang. Praktyka form wykorzystuje wszystkie wcześniej zdobyte doświadczenia i rozwija coraz bardziej, świadomość ruchu, umiejętność realizacji zasad Tai Chi, które dotyczą utrzymywania pozycji ciała, czy specyficznego, bardzo świadomego wykonywania każdego ruchu.
Po czwarte, praca z partnerem, jako praktyczne sprawdzenie, czy wszystkie nasze dotychczasowe sukcesy, są intelektualną grą, czy prawdziwym doświadczeniem, które przekłada się na rzeczywistość. Oznacza to, że kiedy ćwiczymy Tui Shou, czyli pchające dłonie, udaje się nam zachować stan wewnętrznego rozluźnienia, dobrą pozycję, zakorzenienie, czy nie tracimy oddechu, umiemy posługiwać się w stopniu podstawowym technikami Tai Chi Chuan, zawartymi w formach Tai Chi, itd.
Oczywiście, powyższe zdania są ogólnym opisem metodyki pracy w szkole, może ona być trochę naginana i modyfikowana, w zależności od zaawansowania grupy, lub konkretnego tematu pracy, jaki akurat mamy zamiar przećwiczyć.
Całościowo, należy zdobyć podstawy, poznać narzędzia i umieć się nimi posługiwać, zarówno dotyczy to pracy w pustych formach, jak i w szermierce opartej o zasady Tai Chi i techniki Tai Chi Chuan.

niedziela, 27 października 2013

Doświadczenia.

Praktyka codzienna postępuje bez zmian, podobnie do praktyki uczenia. Pojawiają się jednak ciągle nowe doświadczenia. Moje osobiste, wynikające z tego, co robię każdego dnia i te, które przychodzi w trakcie prowadzenia zajęć i z przemyśleń na ten temat. Kiedy ćwiczę sam, to zawsze mam jakiś dodatkowy plan, doświadczenie , które przeprowadzam sam na sobie. Jednym z takich doświadczeń, jest wykonywanie zaraz po przećwiczeniu Długiej Formy stylu Yang, około 50, 60 powtórzeń "lotosowego kopnięcia". Ćwiczę je już od około miesiąca, celem było wzmocnienie talii i bioder. Efektem tego doświadczenia jest odczucie, że we wszystkich technikach kopnięć i w ogóle użycia nóg wiele się zmieniło. Praca nóg jest bardziej precyzyjna i nie jest tak męcząca, jak wówczas, kiedy ćwiczyłem kopnięcia tylko, jako część całego zestawu.
Z moich przemyśleń , przychodzących z tego czego uczę i co chcę przekazać innym, bo nie jest moim celem samo ćwiczenie i promowanie samego siebie, jest uświadomienie sobie w jaki sposób forma Tai Chi pracuje z naszym ciałem i jak wpływa na poprawę jego funkcjonowania. Więc, kiedy wykonuje się formę Tai Chi, np. Długa Formę Yang, to w każdym momencie przenoszenia ciężaru ciała, zmieniają się wartości w ciśnieniu krwi. W Tai Chi mówimy o tworzeniu pustki i pełności, dopóki tego nie poczułem, było to, tylko informacją. Spokojne poruszanie się w formie, w naturalny sposób wymusza intensywniejszą cyrkulację krwi w organizmie i oczywiście stymuluje pracę serca. Na tyle, że poprawia się jego rytm, praca skurczowa i ciśnienie krwi. W trakcie ćwiczenia formy Tai Chi następują ciągłe, mniejsze i większe skręty w talii, przez co, stymulowany jest do pracy kręgosłup, pomaga w tym jeszcze utrzymanie prawidłowej pozycji z rozciąganiem kręgosłupa, poprzez dobrze ustawioną miednicę i biodra. To w kierunku do ziemi, a u góry przez dobrze ustawioną głowę, mówimy o wyobrażeniu zawieszenia głowy, nić ciągnąca się od czubka głowy, gdzieś wysoko do nieba. Praca kręgosłupa ma pośredni wpływ na rdzeń kręgowy, także na komunikację wewnątrz organizmu, przesył informacji od mózgu do poszczególnych części ciała.
Ciągłe skręty i rozluźnienie brzucha, a także oddychanie do brzucha, tak zwany oddech po urodzeniowy, mają wpływ na pracę organów wewnętrznych. Można nawet mówić o delikatnym masażu brzucha i wszystkiego, co się w nim znajduje. Takie były ostanie moje doświadczenia z praktyki. Dodam jeszcze, że serfując po sieci, fajnie jest odnaleźć coś, co jest autentyczne, stworzone, czy wynikające z indywidualnego doświadczenia. Fajnie jest się dzielić rożnymi treściami ale jeszcze fajniej jest je tworzyć. Tych, którzy są zainteresowani autentycznymi treściami, zapraszam na moje warsztaty i zajęcia systematyczne. Na początku są trudności, ale one szybko mijają.

niedziela, 20 października 2013

Aneks

Aneks 0”

Tradycyjna forma Tai Chi Chuan w odniesieniu do „I Ching”. Wykłady z warsztatów na Złotym Kopcu w lato 1998 roku.
Sztuka Tai Chi Chuan swoimi korzeniami sięga daleko w historię chińskiej kultury i tradycji, czerpiąc również z myśli filozoficznej dawnych Chin, szczególnie z Taoizmu. Co prawda niektórzy zarzucają, że temat głębszych studiów i odniesień do filozofii pojawił się zaledwie przed stu laty. Jednakże w wielu szkołach te tradycje i badania to raczej setki lat.
Obecnie istnieje wiele opracowań mówiących o swego rodzaju odzwierciedleniu symboliki „I Ching” w formie Tai Chi, chociażby w samej koncepcji tworzenia obrazów i technik Tai Chi Chuan.
Podstawową koncepcją jest Ziemia, Człowiek i Niebo, dotyczy ona budowy Formy Tai Chi i jest rozszerzeniem idei Yin i Yang, jako podstawy obrazów w „I Ching”.
Ziemia jest symbolem pełnego Yin, a Niebo pełnego Yang, Człowiek to połączenie obydwu i symbolizuje zasadę Tai Chi, a właściwie stara się jak najbardziej o równowagę wewnętrzną i stworzenie jej w sobie.
Budowa formy Tai Chi to przedstawienie obrazów „I Ching” w ruchu, pierwsze osiem heksagramów pojawia się już na początku formy w technikach „chwytania ptasiego ogona i prostym biczu”. W dalszej części ten zestaw powtarza się jeszcze osiem razy. Jeśli zsumujemy je wszystkie, to dadzą nam 64 heksagramy, czyli cały „I Ching”.
Obrazy w „I Ching”, jak i w formie Tai Chi odpowiadają sobie, i tu, i tu pierwszym obrazem jest Niebo, w ruchu jest to Odparcie. Drugim obrazem jest Ziemia, w formie jest to Zawinięcie- Wciągnięcie. Z połączenia i różnych kombinacji powstają kolejne obrazy i techniki ruchu
Studiując poszczególne heksagramy w „I Ching”, możemy wzbogacić naszą praktykę. Należy jednak podejść do tej księgi jak do obrazów przemian w przyrodzie spisanych przez człowieka, a nie jak do księgi wróżebnej.



Przedstawiam fragment pierwszego nr naszego szkolnego pisemka, które wymyśliłem dość dawno temu, a które skrótowo umieściłem na mojej stronie. 
Wracając do dziennika treningowego, to nic specjalnego się nie dzieje. Od poniedziałku do piątku, każdego rana rytm ten sam. Praktyka Formy Ojca, Tan Pin, dwa razy Forma Matki i jedno powtórzenie Długiej Formy stylu Yang. Następnie ta sama praktyka miecza, 60 powtórzeń wszystkich 20 pojedynczych technik, na prawą i lewą stronę, do tego trzy razy Forma 54. Po południu zajęcia w różnych grupach, w piątki biegam na Kendo.
Sobota, to dzień wyjazdowy, zajęcia w Sępólnie w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku rano. Po południu Qi Gong w Szkole Akupunktury Tradycyjnej w Bydgoszczy, na zmianę z otwartymi zajęciami Qi Gong.
Niedziela, jest dniem wolnym, na zmianę z zajęciami szermierki i zajęciami dodatkowymi dla najbardziej wytrwałych.  
Póki co, nie zanosi się na żadne zmiany. W mojej indywidualnej praktyce, jak i w uczeniu innych. 


wtorek, 8 października 2013

Fotorelacja z prezentacji ćwiczeń Qi Gong


Jedwabne Formy stojące-Rozpoczęcie.

 Podpieranie Nieba


Wskazywanie Orła.

 Róża Wiatrów.
 Wrzucanie Pereł do Morza.
 Delikatna Pięść
 Pielęgnowanie Korzeni Życia.
 Podziękowanie.
 Uczestnicy I Międzynarodowej Konferencji Akupunktury w Bydgoszczy, 2013'

niedziela, 6 października 2013

Akupunktura, Qi Gong i oczywiście Tai Chi Chuan.

Ostatnie trzy dni obfitowały w różne ciekawe wydarzenia. W piątek odbyła się w Bydgoszczy I Międzynarodowa Konferencja Akupunktury Tradycyjnej, jej tematem była rola akupunktury we współczesnej medycynie. Miałem przyjemność zaprezentować, w trakcie jej trwania, ćwiczenia Qi Gong. Wykonałem Osiem Jedwabnych Form Stojących.
W sobotę, rozpoczął się kolejny rok szkolny w Bydgoskiej Szkole Akupunktury Tradycyjnej, jestem tam wykładowcą ćwiczeń Qi Gong. To już siódmy rok mojej pracy w tej szkole i spotkanie z kolejna grupą ciekawych ludzi, którzy przez następne trzy lata będą tutaj studiować akupunkturę pięcioelementową. Tym razem, jest to bardzo duża grupa, bo aż dwudziestoosobowa, czeka mnie dużo pracy.
W niedzielę natomiast, w ramach naszych zajęć, odbyły się echa Tui Shou. W pracy z partnerem przećwiczyliśmy kilka elementów, z tego co proponował Paul Silverstrale, nie zabrakło także naszej Formy Ojca i Ziemi.
W mojej praktyce codziennej, nie mam specjalnych zmian, codzienna praktyka Formy Ojca, Formy Matki, Długiej Formy, praktyki miecza i kilku innych rzeczy dodatkowych. Raz w tygodniu wpadam na Kendo, akurat tak się złożyło, że będę mógł sobie na to pozwolić, ale w pozostałe dni, oprócz niedzieli, czekają mnie po południu zajęcia, na różnych poziomach zaawansowania ćwiczących. Także spotkania z nowymi ciekawymi ludźmi i mam nadzieję, że zainteresuję ich Tai Chi Chuan, Tao Yin, Qi Gong i wszystkim innym czym się zajmuję.


czwartek, 3 października 2013

Oddychanie.

Oddychamy bez przerwy, od narodzin, aż do śmierci. Ten proces jest dla nas bardzo naturalny i dlatego wcale o nim nie myślimy. Przypominamy sobie o oddechu,  w momencie kiedy go tracimy, zazwyczaj przy wysiłku, który jest większy niż normalnie. W ćwiczeniu Tai Chi Chuan i Qi Gong bardzo dużo uwagi poświęca się pracy z oddechem. Mnóstwo ćwiczeń polega wyłącznie na samym oddychaniu, takie metody dawniej były zakwalifikowane do ćwiczeń Tu Na, dziś wszystko jest w jednej grupie ćwiczeń Qi Gong. Zazwyczaj przy ćwiczeniu form Tai Chi mówi się o oddychaniu naturalnym, nie ma specjalnej koncentracji na np. synchronizacji ruchu z oddechem. Dążymy do pełnej świadomości oddechu ale nic z nim nie robimy, staramy się o naturalny, nie przerwany proces oddechowy. Pomaga to w utrzymaniu płynności ruchu, lepszym rozluźnianiu napięć mięśniowych i ogólnemu zrelaksowaniu. Jeśli chcemy mieć lepsze zakorzenienie, to także pracujemy z oddechem. Poszukując pełniejszej świadomości ciała obserwujemy oddech, jest zawsze z nami, a kiedy nasza koncentracja ucieka od ćwiczeń, to poprzez oddech szybko możemy do niej wrócić. Każdy wdech dodaje nam energii, tak mówi o tym teoria chińskiej medycyny i tak o tym mówi zachodnia nauka, więc nie ma tutaj żadnych konfliktów. Każdy wydech, jeśli jest świadomie wykonywany, pomaga w oczyszczaniu organizmy. Ten efekt wykorzystywany jest we współczesnej psychologii.  Oczywiście dzieje się to w sposób naturalny, ale sama świadomość tego procesu dodaje mu efektywności. W Kendo używa się w tym celu okrzyków, które działają bardzo oczyszczająco i też jest to praca z oddechem. Wydech jest tworzeniem przestrzeni pod kolejny wdech, jeśli jej nie ma, to energia z kolejnego wdechu jest gorzej wykorzystana.
Ostatnio odkryłem, jak mocno to działa, szczególnie przy pierwszym ruchu w formie Tai Chi. Przy fazie ruchu w dół i wydechu, w takim bardzo namacalnym połączeniu obu działań, odczuwa się coraz lepsze rozluźnianie napięć i coraz lepsze zakorzenienie całej pozycji, a świadomość nie ucieka. "Kto dobrze oddycha, ten dobrze żyje", życzę tego wszystkim czytelnikom, no i oczywiści jak najwięcej ćwiczeń oddechowych.

wtorek, 1 października 2013

Efekty praktyki, czy można je zmierzyć ?

Dość trudno jednoznacznie zmierzyć efekty wynikające bezpośrednio z ćwiczenia Tai Chi Chuan, czy Qi Gong. Można powiedzieć, że kiedy człowiek jest zdrowy, to jest to wynikiem wykonywanych ćwiczeń. Jednakże na stan naszego zdrowia wpływa o wiele więcej czynników, niż tylko samo ćwiczenie, jest ono raczej jednym z ważniejszych elementów budowania zdrowia i raczej niezbędnym, ale nie jedynym. Więc nie można zmierzyć wyników na podstawie tego, że jesteśmy zdrowi.
Innym efektem może być wytrzymałość i lepsza kondycja, tutaj już możemy się pokusić o jakieś miary. Dobrym przykładem jest stanie w pozycjach z form Tai Chi Chuan, czy Qi Gong. Rozpoczynając ćwiczenia nie możemy sobie pozwolić na dłuższe stanie niż kilka sekund, mam na myśli stanie w miarę komfortowej pozycji, po tym czasie pojawia się napięcie i stanie staje się niemożliwe. W trakcie nabierania praktyki, rozumienia procesów jakim podlega nasz organizm, poznawania sposobów rozluźniania napięć, pracy z oddechem i jeszcze kilku innych rzeczy. Nasze stanie, staje się lepsze i możemy stać po wiele minut w dobrych pozycjach, z całkiem dobrym komfortem psychicznym. Jest wysiłek, ale jak w każdym działaniu, do przejścia. W tym możemy iść całkiem daleko, dawno temu, dla sprawdzenia tych możliwości, wykonałem Osiem Części Brokatu, po pół godziny każde ćwiczenie, zajęło mi to cztery godziny. Nie był to wielki wyczyn, ale z tych, które dość długo się pamięta. Wydaje mi się, że teraz powinienem powtórzyć to jeszcze raz, ale najczęstszą wymówką jest brak czasu, jak go znajdę to powtórzę. Podsumowując, jeśli jesteśmy w stanie długo stać w jednej pozycji, to jest to bezpośrednim efektem wykonywanych ćwiczeń. Podobnie możemy sprawdzić naszą kondycję psychofizyczną przez wielokrotne wykonywanie jednej formy, jednego pojedynczego ruchu, czy innych podobnych rzeczy. Znowu, dla sprawdzenia wykonałem kiedyś dwanaście powtórzeń Długiej Formy stylu Yang, zajęło mi to prawie trzy godziny i wcale nie było to największy wysiłek, ponieważ do wszystkiego dochodzi się stopniowo, jedna forma, dwie, trzy i tak dalej. Podobno, u mistrza Yang Cheng Fu, wykonywano dwadzieścia from dziennie. Więc nie jest to wyczyn, ale metoda treningowa, podobnie jak ze staniem w pozycjach, nie stoi się coraz to dłużej, ale efektywniej i tyle ile trzeba.
Inną metodą, jest sparing treningowy, w Tai Chi Chuan rozpoczyna się od ćwiczeń Tui Shou, czyli pchających dłoni. Tutaj uczymy się podstawowych umiejętności w pracy z partnerem, a samo ćwiczenie nie jest sparingiem, tylko metoda treningową. Która, uczy określonych zachowań, zgodnych z tym, czego uczymy się w praktyce indywidualnej. Jeżeli dojdzie do sparingu, to zawsze z konkretnymi ograniczeniami, inaczej nie będzie mowy o żadnej metodzie treningowej. Tui Shou, Ta Lu, San Shou, taka jest gradacja, jeśli w Tui Shou próbujemy San Shou, to nie tędy droga. Jak tutaj zmierzyć postępy? Bez względu na partnera z którym ćwiczymy, mniejszy, większy, czy równy. Wykorzystujemy wcześniej zdobyte umiejętności zakorzeniania i rozluźniania, wynikające ze stania w pozycjach, czystego umysłu z ćwiczenia form, jak i techniki ruchu. Jeśli wszystko jest ćwiczone doskonale, to przynajmniej mamy satysfakcję z dobrze wykonanego ćwiczenia. Czy nam się uda pozbawić partnera równowagi czy nie, to sprawa drugorzędna. Zawsze przy pracy z drugim człowiekiem budzą się demony, emocje biorą górę, to też strata równowagi. Kiedy ktoś bardzo mocno na nas naciska, a my ustąpimy w odpowiednim momencie, to może się okazać, że właśnie wygraliśmy lepszą pozycję, oponent się przewrócił. Stawanie zawsze okoniem może przynieść odwrotny skutek. W realnym sparingu wygrywa lepszy, nie ten który dłużej stoi w pozycjach, czy wykonał więcej form, ale ten który jest bardziej elastyczny i szybciej dostosowuje się do zmiany sytuacji. Więc i tutaj bardzo trudno cokolwiek zmierzyć, a efekty nie są trwałe.
Wydaje mi się, że tylko spokojna, sumienna i codzienna praktyka, przyniesie jakieś efekty, nie ma potrzeby spinać się i oczekiwać na cuda, tylko zwyczajnie ćwiczyć i spotykać ciekawych ludzi. Rozwijać się cieszyć małymi sprawami, "dziś jestem lepszy od siebie z wczoraj".
Push hands 2012.

wtorek, 24 września 2013

Powrót do normalności.

Po powrocie z Pragi, minęło jeszcze kilka dni za nim doszedłem zupełnie do siebie. Rano jak zwykle ćwiczę w domu i jest to moja codzienna praktyka. Forma Ojca, w której pracuję nad podstawami. Zawiera ćwiczenia Tao Yin, które mają na celu otwarcie organizmu, szczególnie otwarcie stawów, tak aby były w jak najlepszej kondycji, a oznacza to ich naturalną i nieograniczoną ruchomość. Tutaj także pracuję nad rozciągnięciem wszystkich mięśni i ścięgien. W trochę inny sposób niż jest to spotykane w sporcie, a chodzi o naturalne poddawanie się wpływowi grawitacji, szczególnie przy skłonach i głębokich pozycjach. Unika się w ten sposób naciągnięć i kontuzji, taka praca dotyczy całego organizmu, a nie jak to się popularnie kojarzy z rozciąganiem nóg do szpagatu. Tutaj rozciąga się całe ciało, plecy, brzuch, ramiona, po prostu wszystko. Ostatnio też, na zajęciach skończyłem cykl pracy w Formie Ojca z partnerem, czyli wszystkie ćwiczenia były wykonywane z pomocą partnera, zajęło to nam sześć godzin ćwiczeń, a i tak tyko pobieżnie wszystkim się zajęliśmy. Była to jednak bardzo ciekawa praca. Dodatkowo ćwiczę także Formę Matki, Długą Formę stylu Yang i oczywiście wykonuje codzienną praktykę miecza Tai Chi. Co drugi dzień trochę kuli, kręcenie kijem i jako, że od czasu do czasu pojawiam się na treningach Kendo, to staram kilka minut poświęcić na ćwiczenie technik używanych w tej sztuce. Jak mogę, to zawsze na koniec siadam do medytacji siedzącej.
W soboty prowadzę zajęcia z Qi Gong, czyli z ćwiczeń energetyczno-oddechowych. Wkładam w nie całe moje doświadczenie, szczególnie te zdobyte na zajęciach prowadzonych w szkole akupunktury. Tam, prowadzę lekcje Qi Gong, które mają dać studentom jakiekolwiek pojęcie czym jest Chi, choćby przez samą pracę z oddechem. Ćwiczenia w domu, czy w parku, to dużo satysfakcji
, praca z innymi ludźmi też, ale najbardziej nie lubię codziennej zmiany sali, to tu, to tam, ale taki jest dzisiejszy świat, nie można usiedzieć na miejscu.

wtorek, 17 września 2013

Echa Tui Shou.

Gdyby wszystko kończyło się następnego dnia i pamięć by nie pozostała, to by było strasznie nudne. Na szczęście ciało ciągle pamięta i przypomina, wstawanie jeszcze sprawia trochę problemów, tu coś strzyknie, tam coś zaboli i od razu się przypomina. Aleksiej rosyjski niedźwiadek, bardzo fajny partner, silny ale bez przesady niczego nie robił. Dziewczyny zazwyczaj są delikatniejsze od panów, ale Tatiana wcale taka nie była, na zdjęciach widać co potrafiła i jak tylko miała okazję, to od razu ją w Tui Shou wykorzystywała. Zdenek, którego nazywaliśmy Amerykaninem, ten z rozdartymi spodniami, silny niczym tur, ale na tym się jego umiejętności kończyły, dał się nieźle we znaki. Nie ze wszystkimi miałem ochotę poćwiczyć, szczególnie z dwoma panami z Austrii, może ze zmęczenia, może ze strachu. Po niektórych ćwiczących nie wiadomo czego się spodziewać, taka Karen z Niemiec, naciskam nic, ciągnę też nic, co tu poradzić. Klaus, osiemdziesięcioletni pan z Niemiec, wszyscy mu zazdrościliśmy, że w tym wieku jeszcze daje radę i życzyliśmy sobie tego samego. Marc z Barcelony, spotkanie po latach, ciągle robi postępy. Raphael z Wiednia, przyjechał bez żadnych umiejętności ale bardzo szybko się uczył, i wielu innych fajnych ludzi.
Wracając jeszcze do warsztatów, u Paula widać było wyraźne nawiązanie do samej techniki wykonywania ruchu, jak ćwiczyć aby zastosowanie w praktyce było najefektywniejsze. Mało było mówienia o zasadach, więcej o tym, jak zrobić coś dobrze, w jak najprostszy sposób.
Z Sasą inaczej, dużo pracy z centrum, koncentracja na wewnętrznym łączeniu poprzez to centrum, barki z biodrami, kolana z łokciami, dłonie ze stopami. Duże nastawienie na czucie ale dla równowagi, tak mi się wydaje, dużo siłowego pchania, nawet jeśli była mowa o koncentracji i delikatności, to i tak bardziej się zmęczyłem niż u Paula. Gdzieś tam w głębi przebijające się echo rywalizacji, szczególnie widoczne w Tui Shou do pierwszego wytrącenia. Charakterystyka stylu Chen dużo podobnej pracy co u nas, ale uważam, że mniej subtelnej, oczywiście pewnie wiele zależy też od samego prowadzącego. Jego charakter i upodobania są od razu widoczne, Sasa lubi się rozciągać. Takie moje kolejne wspomnienia z tegorocznego spotkania Tui Shou w Pradze.



poniedziałek, 16 września 2013

Międzynarodowe spotkanie Tui Shou w Pradze.

Do Pragi przyjechałem w piątek wieczorem, podróż jak zawsze długa i męcząca. Po kolacji z przyjaciółmi i nauczycielami pojechaliśmy do domu Iva, który jest organizatorem całego zamieszania,  i około północy poszliśmy spać. Przed konkretną pracą należny się dobrze wyspać.
W sobotę pobudka już o 6:30, musimy spakować wszystkie potrzebne rzeczy na czas samego spotkania, czyli dodatkowa woda, kawa, herbata, przekąski i mnóstwo innych rzeczy, po drodze jeszcze kupowaliśmy pieczywo.
Zajęcia rozpoczęły się przywitaniem i prezentacją nauczycieli. W drugim dniu spotkania, poranne warsztaty prowadził Tomasz Nowakowski i  Paul Sil­fver­stråle , w dniu poprzednim, warsztaty prowadził Tomasz i Otakar Cho­chola . Ja uczestniczyłem w warsztacie Paula, w zeszłym roku nie miałem okazji, na Otakara nie zdążyłem, a u Tomasza uczę się na co dzień. Warsztat był bardzo interesujący i mimo delikatnej pracy było jasne, że jest to Practical Tai Chi Chuan. Od razu rozpoczęliśmy od ćwiczeń z partnerem, wpierw delikatnie, z nastawieniem na czucie i obserwację zachodzących zjawisk. Aż doszliśmy do ćwiczenia aplikacji, opartej o wcześniej wykonywane ćwiczenia z dużym czuciem i wykorzystaniem ruchu spiralnego i dobrej struktury. Trzy godziny warsztatu bardzo szybko minęły, a wszyscy byli bardzo zadowoleni.
Po przerwie obiadowej, porcja kolejnych trzech godzin ćwiczenia, tym razem, w zasadzie wolne Tui Shou, zmiana partnera co dziesięć minut. Ćwiczących było około czterdziestu osób, nie pamiętam z iloma ćwiczyłem, zrobiłem chyba dwie przerwy na uzupełnienie wody w organizmie i w zasadzie ćwiczyłem bez przerwy. Z każdym ćwiczy się inaczej, każdy ma inny poziom i inne doświadczenie. Ktoś bardziej nastawia się na ciekawą pracę i poznanie metod ćwiczenia innych, ale byli też i tacy, po których pozostawały, poza doświadczeniami, siniaki na ciele. Z każdym należny umieć pracować i od każdego można się wiele nauczyć. Po pierwsze, jeśli kogoś nie znasz i nie wiesz, co i jak ćwiczy, to lepiej założyć ograniczony kredyt zaufania, niż dać go za dużo. Inaczej kończy się to leżeniem na podłodze, zadrapaniami i siniakami. No i oczywiście najlepiej na początku dogadać się na co się decydujemy, Tui Shou bez kroków, z krokami, czy może jeszcze rzuty i dźwignie. A tak w ogóle, to należy się spodziewać niespodziewanego.
Po wspólnym Tui Shou miała miejsce Tai Chi Gala, prezentacja Form i umiejętności, przede wszystkim nauczycieli prowadzących warsztaty ale i też chętnych do pokazów. Po całym dniu wspólna kolacja i rozmowy w kuluarach. W domu na spoczynek podobnie do dnia poprzedniego, zjawiliśmy około północy, aby się wyspać i mieć siły na dzień następny.
W niedzielę pobudka już tylko po siódmej rano, śniadanie i jedziemy do Pragi na kolejne warsztaty i wspólne ćwiczenia. Tym razem rozpoczęliśmy o dziewiątej, Paul prowadził drugą część swoich warsztatów, a druga grupa ćwiczących miała przyjemność pracy z Sasa Krauter . Ciekawa praca ze stylu Chen. Rozpoczęliśmy od czuciowej rozgrzewki, kręcenie biodrami, kolanami i innymi stawami, z nastawianiem na czucie i połączenie, np. bioder z barkami itd itp. Było dużo medytacji stojącej z nastawieniem na czucie pozycji. Ćwiczenia wstępne były wykorzystywane przy pracy z partnerem. Koncentrowaliśmy uwagę na ustawieniu jak najlepszej struktury, z której pochodziło dobre zakorzenienie i siła wykorzeniająca partnera,a wszystko to oparte o głębokie czucie struktury. Szukanie jak najlepszej drogi, podobnie do powiedzenia Bruce Lee "Bądź jak woda, mój przyjacielu", nie siłuj się. Nie zabrakło także ćwiczeń zabawowych, przy których można się było bardzo napracować, ale dzięki zabawie nikt się nie stresował, że coś nie wychodzi. Był to bardzo pouczający warsztat.
Po godzinnej przerwie, ponownie ćwiczyliśmy Tui Shou w parach. Zmęczenia dawało o sobie znać ale przyjechaliśmy po to aby ćwiczyć, więc nie było narzekania, kto chciał to ćwiczył do końca. Pomocna była kawa z termosu i chwila odpoczynku. Niestety, nie udało mi się poćwiczyć ze wszystkimi, wydaje mi się że było to w moim przypadku około dwudziestu różnych osób. Czas jak zwykle ogranicza i pozostaje tylko mieć nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Niezdecydowanym polecam takie spotkania, nie ma się czego bać, nikt nikomu krzywdy nie zrobił, a doświadczenia są bezcenne. Poniżej kilka zdjęć, a w internecie na pewno pojawi się o wiele więcej, choćby na stronie International push hands meetings in Prague | Facebook
Praga nocą.

 Rozpoczęcie drugiego dnia.
 Warsztat Paula, asystuje Ludek.
 Praga
 Pałac w którym odbywało się spotkanie, teraz siedziba Sokoła.
 Tui Shou.

 Wieczorne prezentacje, Paul z sazblą.

 Praktyk z Niemiec.
 Otakar.


 Sasa


 Tatiana z Moskwy.

 Tomasz





 Warsztat Sasy trzeciego dnia, asystuje Ludek.
 Asystuje Raphael z Wiednia
 Asystuje Peter z Banskej Bystrycy
 Asystuje Martin z Benatek nad Jizerem.

Pytania i odpowiedzi.


Pożegnanie, podziękowania i do zobaczenia w przyszłym roku.