Translate

niedziela, 25 grudnia 2016

Świąteczne refleksje.


Pogoda na początek, odpowiada mi taka aura, mogę spokojnie rano wybrać się na trening. Chociaż, nie zawsze tak bywało. Kiedy w 1986 roku, rozpoczęliśmy z kolegami regularne spotkania w parku i ćwiczyliśmy całą ciepłą jesień, było wspaniale. Kiedy jednak przyszła zima, sprawa się skomplikowała, a więc gumofilce na nogi, śniegu po kolana, łopata i do lasu odgarnąć miejsce do ćwiczenia. Teraz mam luksus, w pięć minut jestem tam gdzie chcę, może nie jest to park angielski ale mam spokój i nikt nie przeszkadza.
Miejsce wyglądem raczej przypomina czarodziejski ogród i tyle mi wystarczy.
Cofnąłem się w czasie dość daleko, wówczas nic mnie nie bolało, normalne urazy zakwasy i takie tam. Chociaż zdarzało mi się ćwiczyć i po trzy godziny dziennie.
Kiedy rozpocząłem ćwiczenie Tai Chi Chuan, to po pierwsze bolały mnie kolana, w trakcie ćwiczeń i jeszcze dzień czy dwa po. Bolała mnie głowa, w czasie trwania ćwiczeń. Wszystko, to ciągnęło się dwa lata i nagle znikło. Już było dobrze, do czasu kiedy, do ręki wziąłem miecz, czyli siedem lat później, bolały mnie ręce i barki, ale to było czasowe i szybko zapominałem. Do czasu, kiedy powziąłem decyzje o wykonaniu 108 tys. powtórzeń każdej techniki z mieczem. To zaczęło się na ostro, powtarzałem po kilkaset, do kilku tysięcy razy dziennie każdą, prawą i lewa ręką. czasami tak mnie bolały plecy, że spać nie mogłem. I tak przetrwałem kolejne 11 lat. I znowu był spokój, aż do czasu kiedy skończyłem czterdzieści lat. Wpadłem na pomysł treningów Kendo, bardzo fajna sprawa ale wszystko ma swoją cenę. Po ostatnim obozie Kendo boli mnie kolano i przyczepy mięśni przy kręgosłupie na wysokości karku. Wszystko da się przeżyć. Moja metoda walki z różnego typu kontuzjami, to przeczekać, nie odpuszczać, nie załamywać się, zmniejszyć obciążenia i podążać dalej. Może działa tylko w moim przypadku, a być może jest błędna, czas pokaże.
Konkluzja jest taka, Tai Chi Chuan jest jak najbardziej pro zdrowotne, w momencie kiedy ćwiczymy rekreacyjnie, kwadrans, pół godziny, no max godzinę dziennie. Powyżej godziny dziennie i dość intensywnych warsztatów i obozów po sześć godzin ćwiczeń w ciągu dnia, po kilka tygodni w ciągu roku. Mają prawo pojawić się różne nieprzewidziane skutki, i co z tego? Jak jest teraz? wydaje mi się się raczej nieźle. Jestem dość sprawny, za mniej niż miesiąc skończę 44 lata. Jestem elastyczny, może nie tak jak kiedyś, szpagat to była pestka, teraz jednak nie idę w tym kierunku. Być może ćwiczenie Tai Chi Chuan nie jest wyjątkowe, być może inne rodzaje aktywności dają podobne efekty. Jednak akurat, to co robię sprawia mi satysfakcję i już. A pro pos gibkości, mam to po mojej ś.p. Mamie, która w dzieciństwie zawsze była aktywna. Ojciec był nieustraszony, lubił skakać  z dużej wysokości do wody. Podobno skoczył w 47 do Wełtawy z mostu kolejowego. Lubie te stare zdjęcia

Mama była bardzo usportowiona. 




niedziela, 6 listopada 2016

Warsztaty walki mieczem chińskim Jian.

11.11.2016, godzina 9 rano, ul Lipowa 8.

Pierwsze warsztaty z formy tai chi już za nami, a za kilka dni warsztaty walki chińskim mieczem Jian.
Tai chi z mieczem, kojarzone jest, przede wszystkim z formą. Płynny ruch i potrząsanie lekką i elastyczną bronią. Ten sposób, to wykonanie formy w stylu Wu Shu. Musi być efektowne dla publiczności, nie koniecznie ma to związek z praktyką i użyciem broni w realnym starciu.
Inny sposób, to wykonywanie formy, ale bez odniesienia do walki, za to z dbałością o zastosowanie aplikacji i realizację zasad, przy obciążeniu jakie daje miecz. Jednak nie jest, to pełne wykorzystanie broni, nie zakłada realnej sytuacji.
W nauczaniu Scotta Rodella od razu mówi się o realnym zastosowaniu i odniesieniu technik z formy do zastosowań z partnerem. Od delikatnego ćwiczenia w parach, przez trening bardziej intensywny, rękawice, co najmniej okulary ochronne lub maska szermiercza. Do wolnego sparingu, kurtka szermiercza gruba, rękawice, hełm i co kto ma.


Wszystko jednak po kolei. Na początek proponuję pracę z partnerem w podstawowych ćwiczeniach, praca stóp i może delikatne sparingi. Wszystko z użyciem drewnianych mieczy. Serdecznie zapraszam. Poniżej film do naszych kilku ćwiczeń w parze i moje najnowsze wykonanie Formy Tai Chi styl Yang, zostawiam do oceny.




środa, 2 listopada 2016

Tuczno w Listopadzie.

Co roku jestem w Tucznie, pod koniec października i na oczywiście pierwszego Listopada. Nigdy nie mam dość spacerów na Cypel, ćwiczenia tam i oddychania świeżym powietrzem. Jest czas na ognisko i robienie zdjęć, jak i odwiedzanie miejsc, do których nie było czasu dotrzeć w wakacje.

 Cypel i okolice, pięknie o każdej porze roku.



 To nie jest ognisko, tak przechowuje drewno na rzeźbę do przyszłego roku.




Tutaj zdobywałem punkty z geografii
Jezioro Liptowskie z plaży miejskiej. 

wtorek, 25 października 2016

Warsztaty Tai Chi Chuan.

06.11, tego dnia, będą miały miejsce warsztaty Tai Chi Chuan w Bydgoszczy. Zapraszam wszystkich chętnych do sali przy ul Lipowej 8, na I pietrze. Zaczynamy o godzinie 16, ćwiczymy około 3 godziny.
Poza tradycyjna Formą Ojca ze stylu San Feng Tai Ki Kung, praca z ciałem z koncentracją na pracy stawów, rozluźniania mięśni i ścięgien. Będziemy intensywnie pracować z Formą 85. Mnóstwo pracy z partnerem i dużo wyjaśnień.



czwartek, 13 października 2016

Forma 85 i warsztaty.

Od prawie 24 lat studiujemy Długą Formę stylu Yang, inaczej zwaną Formą 108 Kroków, lub po prostu Długą Formą. Jej kompilatorem był mistrz Yang Cheng Fu.
Czyli całkiem długo i oczywiście, to nie jest koniec pracy z tą formą. Należy nadal z nią pracować, co będę czynił każdego dnia.
Od dwóch lat, natomiast, Tomasz Nowakowski, nasz nauczyciel, wprowadził do programu nauczania, Formę 85 Kroków. Nosi ona także nazwę Formy Długich Pozycji. Jest trochę krótsza, bardziej dynamiczna, wyraźniej pokazuje ruch spiralny, no i jest bardziej wymagająca. Pochodzi również od mistrza z rodziny Yang, Yang Pan Hou.
Obecnie będzie ona naszą główną formą do pracy we wszystkich grupach. Najbliższe warsztaty będą poświęcone praktyce tej formy.

Tomasz Nowakowski prezentuje pierwszą część Formy 85


Zbyszek Tracz prezentuje pierwszą i drugą cześć Formy 85


poniedziałek, 3 października 2016

Warsztaty szermierki mieczem chińskim.

  Miniony weekend stał pod znakiem szermierki chińskiej.
Po raz piąty Scott Rodell  odwiedził Wrocław i prowadził zajęcia z szermierki chińskiej.
Jest to szermierka odtworzeniowa, podobnie, jak  ma to miejsce z dawnymi sztukami fechtunku Europejskiego.
Jednakże chińskie sztuki walki dotyczące broni mają lepszą sytuację, nie opierają się tylko i wyłącznie na starych traktatach.
Żyją ludzie, którzy posiadają wiedzę przekazywaną z pokolenia na pokolenie i uzupełniają ją o poszukiwania i studia starych manuskryptów.
Nie jest, to odkrywanie czegoś nowego, a raczej przywracanie do życia zapomnianych sztuk i umiejętności.
Takiej okazji nie można przegapić, oczywiście jeśli poważnie myślimy o realnych umiejętnościach posługiwania się chińska bronią białą.
  Pierwszy dzień poświęcony był pracy z szabla chińską, ćwiczyliśmy formę i aplikacje. Tutaj, akurat metodyka jest podobna, do tego co robimy w naszej szkole. Praca z formą, a następnie sprawdzenie jak poznane techniki pracują w realnej sytuacji, kiedy mamy partnera. Dużo uwagi było przyłożonej do prawidłowych pozycji i odpowiedniej intencji ruchu.
Drugi i trzeci dzień, poświęcony był chińskiemu mieczowi. Tutaj, Scott Rodell, proponuje metodykę trochę inną. Pozycja zatrzymana i kilka podstawowych technik ręcznych. Pchnięcie, dźgnięcie, cięcie, zasłony i już w zasadzie można prowadzić prostą wymianę z partnerem. Oczywiście, dobrze jest mieć trochę doświadczenia i praktyki, inaczej wychodzi totalny bałagan i nie ma mowy o szermierce.
  Miecz chiński ma bardzo konkretna budowę i jest mieczem, a nie szpadą, czy rapierem. Ma swoje konkretne techniki, można nim wykonywać pchnięcia ale przede wszystkim służy do cięć. Dla przykładu, forma miecza Tai Chi stylu Yang, ma tylko 13 pchnięć i ponad 30 cieć w swojej choreografii. Zasłony wykonuje się najbardziej solidną jego częścią jak najbliżej gardy, nie ostrzem, płazem.
  Trening w pozycjach zatrzymanych uczy pracy całym ciałem z centrum i dopiero, jak technika jest  w miarę opanowana, dochodzą proste kroki.
  Na razie nie było mowy o żadnej formie, pewnie ze względu na to, aby każdy zainteresowany mógł się w tym odnaleźć, bez względu na doświadczenie i uprawiany styl. Różne style mają swoje własne zasady, nauczyciele, mają różne podejścia.
Weryfikacja jest prosta, weź miecz do ręki i stań na przeciw, wszystko będzie jasne, aż do bólu.
  Oczywiście, używana jest broń drewniana, o wadze zbliżonej do oryginalnego miecza. który nie jest atrapą ale kopią mieczy z przed wieków. Waga od 600 do 800 gram jest odpowiednia, stalowy miecz waży około 900 gram.
  Przy takim ćwiczeniu, potrzebny jest sprzęt ochronny, okulary, to minimalna ochrona oczu, tylko przy prostych ćwiczeniach i technikach nawet nie skierowanych na głowę. Później, szczególnie przy sparingach potrzebny jest solidny hełm ochronny, do filipińskich sztuk walki świetnie się nadaje. Rękawice, mogą być od Lacrosse. do tego kurtka szermiercza ale bardzo gruba i specjalnie szyta.
  To taki podstawowy sprzęt ochronny, do tego jeszcze zdrowy rozsądek i brak brawury.
  Lubię spotkania ze Scottem Rodellem, również za to, że jest dużo rozmów, o szermierce, o historii militarnej Chin, o mieczach i wielu innych rzeczach. Jest bardzo interesującym człowiekiem, a przy tym bardzo bezpośrednim i uczciwym w tym czego uczy. Nie opowiada bajek i nie manipuluje ludźmi.
Podobnie jak poprzednio, było kilka odniesień do Tui Shou, jak i innej broni, długiej szabli DanDao i włóczni. Drewniana broń służy do podstawowego treningu z partnerem. Każdy poważny szermierz ma jednak w arsenale oryginalną ostra broń, do treningu solo i cięć testowych.
Organizatorem warsztatów we Wrocławiu jest uczeń Scotta Rodell'a Krzysztof Tyc, a poniżej jego zbrojownia.


Następne spotkanie z chińską szermierką na wiosnę.

Nawet było trochę teorii przy tablicy,
Szabla


 Rozmowy o broni.
 Miecz Jian przeciw DanDao

 Trochę Tui Shou










poniedziałek, 12 września 2016

Push hands meetings in Prague, po raz piąty.

Miniony weekend był bardzo gorący, pod względem pogody jak i intensywności naszego spotkania z pchającymi dłońmi w Pradze. Pot lał się strumieniami, ale każda minuta spędzona na sali i poza nią, nie była zmarnowana. To, już nasze piąte spotkanie z tego cyklu  w Pradze, w bardzo międzynarodowym składzie. Jak, co roku wielu ciekawych ludzi i sporo ciekawej pracy warsztatowej. Wszystko, ukierunkowane na prace z partnerem, w odniesieniu do Tui Shou. Wiek nie grał roli, najstarszy uczestnik Klaus, liczył sobie osiemdziesiąt trzy wiosny i świetnie sobie radził. Nie zabrakło też młodszych, wiekiem, jak i doświadczeniem. Nie dość, że można spotkać tu ludzi z wielu krajów Europy, to nawet z Australii i Nowej Zelandii, oczywiście z Czech, Polski, Słowacji, Niemiec, Danii, Anglii, Włoch, Portugalii, Holandii, Litwy i Norwegii. Tegoroczne spotkanie, było bardzo przyjazne, choć nie zabrakło uczestników z werwą i dużą energią. Zawsze jednak ćwiczymy w przyjacielskiej atmosferze. Brałem udział w warsztacie Paula Renall i Rolanda von Loefen. Bardzo podobny kierunek pracy, trochę inne metody, wszystkie doświadczenia cenne. Ćwiczenie w centrum wielkiego miasta, jakim jest oczywiście Praga. Wydawałoby się, że nie jest przyjemne, kiedy jednak ćwiczy się na wyspie pośrodku Wełtawy, to zmienia postać rzeczy. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to oczywiście spotkanie odbędzie się w przyszłym roku ponownie.
Trochę fotek na posmakowanie.
Warsztaty z Paulem



 Przed pierwszym Tui Shou



 Drugi warsztat z Paulem



 A na przeciwko piękny Praski Teatr Narodowy
 Gala, pokazy zaproszonych nauczycieli.  Na pierwszy ogień Roland i forma z mieczem.



 Paul forma pustych rąk.



 Ceciel i też forma z mieczem.




 Zbyszek, nasz szkolny kolega i prezentacja pierwszych dwóch części formy 85.



 Nasz nauczyciel Tomasz i forma Matki.



 Teatr nocą.
 Warsztaty z Rolandem






 Ostatnie minuty Tui Shou w tym roku.