Ponownie ostatni dzień obozu, tym razem otwartego. Wszystko mam swój początek i koniec, niczym forma Tai Chi. Po zakończeniu wracamy do punktu wyjścia i spotkamy się tu znów za rok. Przed obozem miałem pewne obawy, a po co, a dlaczego, czy warto znów się męczyć, walczyć z komarami i pogodą, a jednak warto. Wszystko przebiegło lepiej niż sądziłem, czeka mnie jeszcze ostatni wysiłek, spakować cały kram i zabezpieczyć na kolejny rok.
Uczenie w grupie ma swój sens, jednakże tylko bezpośrednie dotarcie do studenta przyniesie najlepsze efekty. Inaczej trud, nawet po wielu latach może okazać się daremny, chyba, że ćwiczymy tylko dla zdrowia i poznanie nas nie interesuje.
W wolnym czasie, oprócz testów cieć, chwyciłem za pędzelek i namalowałem kilka znaków chińskich. Uczy to precyzji i zawsze, kaligrafia była bliska szermierce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz