Dzień piąty, rano rozpoczynamy od Formy Ojca, a następnie ćwiczymy Ziemię w wersji długich pozycji. Nie chodzi w niej tylko o długość kroków, co jest widoczne, ale także o trochę większe skomplikowanie samych technik. Przy czym nie oznacza, to upiększenia ale rozwinięcie, do postaci bardzie spiralnego ruchu na przykład, czy pokazania innych możliwości poszczególnych technik. Po formie pracowaliśmy z partnerem, aplikacje i poprawianie pozycji na początku formy.
Po południu, Forma Ojca, do pozycji "góry" i szczegółowa praca z Ziemią. Ćwiczenie krok, po kroku, z zatrzymywaniem w poszczególnych pozycjach i ponownie praca z partnerem, taka sama jaką wykonywaliśmy rano. Do tego, jeszcze przejście do Tui Shou i próbowanie wyjścia do wcześniej ćwiczonych technik z Tui Shou. Pewnie wydaje się, że ciągłe ćwiczenie tego samego jest nudne i męczące, i tak jest. Chodzi jednak o efekt nakładających się doświadczeń, które budują strukturę i wzbogacają doświadczenie.
Kilka słów jeszcze o naszym obozie, ewenementem jest jeszcze to, jak żyje to nasze miejsce. W ciągu roku jest tu pusto i spokojnie. Kiedy jednak wypełniamy tą przestrzeń, to zaczyna ona żyć, w nocy przy świetle księżyca, przy płomykach świec, to miejsce jest magiczne. Za dnia się tego nie zauważa, ale właśnie nocą widać to, co jest nieuchwytne.
Wspólne ćwiczenie.
Oparcie.
Znowu wspólne ćwiczenie.
Objaśnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz