Środa.
Rano jak zwykle Forma Ojca, a po niej, trzy powtórzenia Długiej Formy. Następnie od razu przeszliśmy do ćwiczeń z partnerem. Dziś była to praca nad prawidłową strukturą, czyli dobre ustawienie pozycji, zakorzenienie, oddech i wiele innych szczegółów, które staraliśmy się realizować w pozycji "prostego bicza i chwytaniu ptasiego ogona". Te ćwiczenia były specyficzne, na początku partner płynnie naciska, następnie impulsowo, a na końcu jest to uderzenie. Jednakże tylko w otwartą dłoń, w przypadku odparcia, czy zawinięcia było to, uderzanie łapą niedźwiedzia. Na zakończenie zajęć ćwiczyliśmy Tui Shou. W przebiegu tego typu obozu, nie liczy się tylko ilość treningów i ćwiczeń na jednorazowych zajęciach. Tutaj o wiele większą rolę odgrywa systematyczna praca i doświadczenia, które się na siebie nakładają w bardzo krótkim czasie. Można je przyrównać do powiedzenia, chyba chińskiego, "kropla drąży skałę". Pod warunkiem, że w miarę często spada w to samo miejsce. Jeśli dzieje się to dość systematycznie zmiana jest pewna, przy małej systematyczności, być może nigdy się to nie uda. Zostało nam jeszcze kilka dni ćwiczeń, będziemy trochę zmęczeni, ale jak to mówi Tomasz, "zmęczenie minie, a doświadczenie pozostanie."
Po południu, Forma Ojca, dwa razy Długa Forma i praca z partnerem nad lepszą strukturą, podobnie jak rano. Zakończyliśmy Tui Shou, tutaj ćwiczeni rozwija się coraz bardziej, a kiedy jest zimno, można się przy nim solidnie rozgrzać. Jak co dzień, ćwiczyliśmy około 5 godzin, a na zakończenie odbyły się konsultacje mieczowe. Czyli ćwiczymy fragment formy, a nauczyciel poprawia nam strukturę w pozycjach z formy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz